Z pustego i Salomon nie naleje
"Chcesz odpocząć od dzieci? Co z ciebie za matka" - tak można by podsumować dyskusję, na którą natrafiłam w jednej z grup na Facebooku. Złość, smutek, żal - och, powiem szczerze, że czytając komentarze, ogarnęła mnie cała fala przeróżnych emocji. O co był cały ten hałas?
Jedna z mam zadała pytanie o hotel, w którym jej dzieci będą mieć zapewnione atrakcje i opiekę, a ona w tym czasie będzie mogła odpocząć, poświęcić czas SOBIE. Kiedy zaczęły pojawiać się kolejne - jak dla mnie totalnie absurdalne - komentarze, poczułam w środku przedziwne uczucie. Ciężko mi je opisać, bo było mieszanką wspomnianego smutku, żalu i czegoś bliżej nieokreślonego. To bliżej nieokreślone "coś" to było chyba rozgoryczenie pomieszane ze zdziwieniem. Zaczęłam się zastanawiać, czy tak było już zawsze, że nikt tak nie rzuci kamieniem w matkę jak druga matka.
Kiedy to się stało? Kiedy my, matki, dałyśmy się tak na siebie nawzajem nasłać? Kiedy wręczono nam w dłonie młotek, którym walimy po głowie inne matki, które próbują robić coś inaczej i nadmiernie się "wychylają"? Kiedy dałyśmy sobie wmówić, że wraz z narodzinami dziecka, kobieta przestaje być kobietą, a staje się cyborgiem, zaprogramowanym automatem, który jedyne, co ma robić, to obsługiwać swoje dzieci, spychając na bok własne "ja", równocześnie uśmiechając się od ucha do ucha?
Jesteś matką. Zapomnij o sobie. Zapomnij o swoich potrzebach. Od tego momentu przestaje się liczyć to, czego chcesz.
A przecież chcesz mieć czasem święty spokój. Chcesz mieć chwilę na wypicie kawy, na poczytanie książki, na rozmowę z koleżanką. Chcesz czuć się ważna. Chcesz móc wyjść i pójść przed siebie - bo po prostu masz na to ochotę. Bo wiesz, że - metaforycznie - jeśli matka ma pusty kubeczek, to i dzieciom się nie przelewa.
A przede wszystkim chcesz czasem ODPOCZĄĆ OD DZIECI.
Nie wiem, czemu matkom tak trudno przychodzi się do tego przyznać. I dlaczego jeśli już któraś zbierze w sobie na to odwagę, dostaje młotkiem od drugiej matki. Może dlatego, że ta druga niebywale pragnie dokładnie tego samego, ale jednak boi się przyznać?
Dzieci bywają męczące (co pandemia chyba wyjątkowo dobitnie nam, rodzicom, pokazała). Wiem to doskonale. Jako introwertyczka odczuwam to z podwójną siłą (albo i poczwórną). W dni, kiedy jestem do granic możliwości przebodźcowana, zamieniam się w przykryty garnek z gotującą się wodą, który już za chwilę, za momencik pierdol... yyyy, eksploduje i rozniesie wszystko w promieniu kilku metrów. Jeśli też jesteś introwertyczką i odnalazłaś siebie w tym opisie, to przybijam wirtualną piątkę i pocieszająco poklepuję cię po ramieniu.
Właśnie dlatego czasem (a nawet często) potrzebuję ODPOCZĄĆ OD DZIECI. O Boże, jak ja uwielbiam te chwile, kiedy jestem sama. Kiedy siedzę w ciszy, kiedy czytam, kiedy jadę na rowerze. I nie ma ze mną dzieci.
I nie sądzę, żeby czyniło to ze mnie gorszą matkę. Myślę, że to po prostu pokazuje, że jestem człowiekiem, który ma swoje granice i potrzeby. Ty też nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
0 komentarze: