List, którego treść mrozi krew w żyłach

13:50 Gosia Komentarzy: 8


"Wstępna analiza krwi nie pozwoliła jednoznacznie wykluczyć jednej z chorób wrodzonych. Choroba ta może prowadzić do zaburzeń rozwoju, którym zapobiega się poprzez rozpoczęcie leczenia w pierwszych miesiącach życia. Objawy tej choroby mogą być początkowo słabo 
widoczne, dlatego konieczna jest ponowna analiza krwi dziecka."

Co byś zrobiła, otrzymując list o takiej treści? Mam nadzieję, że możesz tylko snuć podejrzenia i nigdy nie będziesz musiała się przekonywać, jaka byłaby twoja reakcja.

Ja - niestety - taki właśnie list otrzymałam. 

Po 2-tygodniowym wspólnym pobycie u moich rodziców w Tarnowie mąż musiał wracać do pracy do Krakowa. Tego dnia od samego rana czułam dziwny niepokój. Nawet przeszła mi przez głowę myśl "ciekawe, jak wyszły badania przesiewowe" i miałam napomknąć mężowi, żeby sprawdził skrzynkę, jak tylko dojedzie do Krakowa. Jak wiadomo, w przypadku tych badań brak wiadomości jest dobrą wiadomością. Jeśli przychodzi list, to znak, że coś jest nie tak.

Zadzwonił ok. 22.30. Gdy tylko usłyszałam słowa "przyszedł list", poczułam, jak kurczy mi się żołądek. Kiedy czytał jego treść, zaczęło mnie mdlić, a ręce się roztrzęsły. 

Informacja o tym, że twoje wymarzone dziecko może być obciążone chorobą genetyczną, zwala z nóg. Tym bardziej że w liście nie pojawiła się informacja, o jaką konkretnie chorobę chodzi. Przeglądałam więc z przerażeniem kolejne opisy chorób, w kierunku których wykonywane są badania przesiewowe. Co jedna to gorsza. 

W poniedziałek z samego rana pojechaliśmy do przychodni, aby ponownie pobrać krew i dostarczyć do szpitala w Prokocimiu. Wszyscy pocieszali, że na pewno będzie dobrze. Tak bardzo chciałam, żeby faktycznie było dobrze, ale nie dawała mi spokoju myśl "a co, jeśli...?". 

Byłam przerażona. Powiem szczerze, że chyba nigdy w życiu tak przerażona nie byłam, nawet podczas pobytu w szpitalu.

Zadzwoniłam do poradni chorób metabolicznych, która to właśnie badania te wykonuje, aby dopytać, o jaką właściwie chorobę chodzi. Dowiedziałam się, że o wrodzony przerost nadnerczy. Google. Nie jest tak tragicznie. Ze wszystkich chorób ta wydaje się być jeszcze najmniej uciążliwa dla dziecka. Czytam, że gorsze skutki ma w przypadku dziewczynek, chłopcy mogą z nią w miarę normalnie żyć, przyjmując jedynie niewielkie dawki hormonów. Lekka ulga, ale wiadomo - najlepiej, aby wyniki powtórnego badania chorobę wykluczyły.

Po wyniki miałam dzwonić w środę po 13. Odliczałam kolejne minuty. Gdy tylko wybiła wskazana godzina, chwyciłam za telefon. Znowu ręce się roztrzęsły, czułam, że żołądek podchodzi mi do gardła. Czekałam na słowa w słuchawce jak na wyrok.

"Poziom hormonu się obniżył i jest w normie". Dopytuję, żeby się upewnić. "Tak, jest wszystko dobrze".

Poziom w pierwszym badaniu był podwyższony dlatego, że krew była pobrana, kiedy Bartek przechodził zapalenie płuc, a zarówno infekcja, jak i wcześniactwo mogą mieć w przypadku tej choroby wpływ na uzyskany wynik.

Ulga, niebywała ulga.

Nikomu, naprawdę nikomu nie życzę takiego stresu.

8 komentarzy:

  1. Zastanawiałam się czy nie powinnaś zmienić nazwy bloga na "matka po raz drugi" ale jak widać: matka chłopca po raz pierwszy, problemy po porodzie po raz pierwszy, "list" po raz pierwszy... Siła jest kobietą! Powodzenia "Matko po raz pierwszy"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, i szczerze mówiąc, mam już dość tych "pierwszych razów"...

      Usuń
  2. znam to doskonale. U nas było podobnie. Piątek, weekend, dziadki zjechali świętować narodziny wnuczki, mąż po pracy zabrał poczte ze skrzynki i ten list. Cały piątek ryczałam, mała wypiła ten stres z moim mlekiem i też płakała. Powtórzyliśmy badania i jest okej. Ale to jakiś horror. A gdybym tak przeoczyła ten list, a gdyby listonosz się pomylił? Zupełnie nie wiem czemu nie mogą dzwonić skoro podajemy swój numer telefonu przy pierwszym pobraniu krwi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej wkurzyło to, że nie napisali wprost, o jaką chorobę chodzi. I pół nocy czytałam o wszystkich po kolei, zastanawiając się, która gorsza...

      Usuń
  3. Ale ostatnio musiałaś przeżyć... mam nadzieję, że już żadna straszna wiadomość się nigdy nie pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że okazało się, że wszystko jest ok. Właśnie dziś czytałam taki artykuł o badaniach przesiewowych i było tam napisane, że wynik może wyjść błędny ze względu na wcześniactwo i niekiedy trzeba go powtórzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie uprzedzają o tym w szpitalu. Wtedy może stres związany z listem byłby choć odrobinę mniejszy.

      Usuń