Odpuść, a (dziecko) będzie ci dane. Cuda naprawdę się zdarzają
Wyluzuj, przestań o tym myśleć, odpuść, wtedy się uda. W trakcie starań o drugie dziecko nic nie irytowało mnie tak jak rady, aby o tym nie myśleć. Nie myśleć o garści branych leków. Nie rozpaczać nad kolejnym negatywnym testem. Nie zawracać sobie głowy monitoringiem owulacji. Każda kobieta, która pragnie dziecka, wie, że nie da się, po prostu się nie da o tym wszystkim nie rozmyślać. Dziecko, które tak bardzo chce się mieć, krąży po głowie 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Przez rok starań byłam też wielokrotnie pocieszana historiami par, które odpuściły i którym właśnie wtedy się udało. Pojechali na wakacje, wrócili w ciąży. Przyznam, że jednym uchem takie historie wpuszczałam, drugim wypuszczałam. Wątpiłam w to, że tak faktycznie się dzieje.
Wątpiłam, dopóki taka sama historia nie przytrafiła się właśnie mi.
Koniec listopada 2016 r. Druga kreska na teście, beta dodatnia. Po kolejnym miesiącu pod znakiem monitoringu i stymulacji owulacji - udało się. Radość jednak nie trwała długo. Najpierw plamienie, później krwawienie, słaby przyrost beta HCG, aż w końcu jego spadek. Rocznicę starań o dziecko hucznie "uczciliśmy" trzecim poronieniem.
Miałam dość, całkowicie, kompletnie, dogłębnie DOŚĆ. Razem z ginekolog doszłyśmy do wniosku, że w grudniu odpuszczam. Dostałam nakaz odpoczynku, zrelaksowania się przez Święta, aby w styczniu zacząć starania od nowa (z perspektywą masy kolejnych badań, które miałyby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie mogę utrzymać ciąży). Również w porozumieniu z lekarzem odstawiłam wszystkie leki: estrogeny, progesteron, stymulujący clostilbegyt. Został jedynie kwas foliowy i euthyrox, aby utrzymać w ryzach tarczycę.
Krwawienie się przedłużało. Zaniepokojona poszłam na USG, aby skontrolować, czy nie będzie potrzebny zabieg. Na szczęście nie, oczyszcza się samo, wkrótce zakończy. Podczas USG nie pytałam, czy dojrzewa jakiś pęcherzyk, bo oczywiste wydało mi się to, że tak nie będzie. W ostatnich miesiącach miałam albo cykle bezowulacyjne, albo z owulacją, lecz po stymulacji lekami. Czemu teraz miałaby być, tak sama z siebie. Niemożliwe.
Minęły 2 tygodnie. Boże Narodzenie. Powinnam dostać okres, ale coś się spóźnia. Choć chwilami przychodzi mi do głowy szalona myśl, że może jestem w ciąży, zaraz stawiam się do pionu, że to przecież niemożliwe. Wydłużający się cykl zrzucam na karb ostatniego poronienia i tego, że krwawienie trwało dłużej niż zwykle.
Nie daje mi to jednak spokoju. Po powrocie do domu, 2 stycznia idę do apteki po test ciążowy. DWIE KRESKI, wyraźne jak jeszcze nigdy wcześniej. Biegnę na badanie krwi. Beta nie pozostawia wątpliwości - ponad 3000. Jestem w ciąży.
Tak, naprawdę jestem w ciąży. Lada dzień wkraczam w drugi trymestr. Do tej pory zastanawiam się, jak to możliwe, że bez wspomagania lekami, bez świadomości, kiedy i czy w ogóle ma nastąpić owulacja, udało mi się zajść w ciążę tuż po poronieniu. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ale teraz mogę potwierdzić, że takie cuda naprawdę się zdarzają.
Dlaczego piszę o tym dopiero teraz? Ponieważ wcześniej nie miałam odwagi. Pierwsze tygodnie to był niewyobrażalny stres. Nerwowe sprawdzanie co 5 minut, czy na bieliźnie nie ma śladów krwi.
Przyznam, że momentami wciąż to do mnie nie dociera. Choć o tym, że faktycznie jestem w ciąży, skutecznie przypominają mi całodzienne mdłości.
Trzymajcie kciuki, aby dalej wszystko było dobrze.
Gratuluję! Zdrowej i spokojnej ciąży życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, spokój na pewno się przyda :)
UsuńTo wspaniałe! Gratuluję i ogromnie się cieszę :)))
OdpowiedzUsuńPamiętam Twój pierwszy post o staraniach. Miałam dodać komentarz jakich przeczytałaś mnóstwo o tym żeby odpuścić bo akurat moja znajoma pi wielu miesiącach starań i stymulacji rzuciła wszystko w cholerę no i... (od dwóch miesięcy tuli synka). Ale skasował mi się ten komentarz i dobrze bo dołożyłabym Ci frustracji. Tylko kurde no. To działa! ;)
I szkoda że lekarze często nie doceniają takich historii. A może doceniają? Tylko gdyby się odezwali to by nie zadziałało?
Myślę, że doceniają. Mi gin też raz mówiła, to chyba było przed wakacjami, że może wyjazd nam się przyda. Tylko też pewnie zdają sobie sprawę z tego, że nawet jak doradzą trochę odpuścić, to kobieta i tak tego nie zrobi. Ja bym nie potrafiła... Wyjątkowo odpuściłam, bo akurat taki był zbieg okoliczności, że wszystko wskazywało na to, że nie ma żadnych szans na zajście w ciążę w grudniu. Moja gin to w ogóle do tej pory nie może wyjść z szoku i mówi, że moja ciąża to dla niej wielka tajemnica ;) Dla mnie też ;)
UsuńGratulacje!:)
OdpowiedzUsuńJa tez w pierwszą ciąże zaszłam odpuszczając a raczej skupiajac sie na wyjezdzie ze znajomymi. Stwierdzilam rok sie staramy, nie wychodzi, no nic, upije sie przynajmniej. Po powrocie z wyjazdu zrobilam jednak test a tam II krechy! I panika w oczach bo piłam alkohol. Na szczescie wszystko bylo ok. Teraz w drugą ciaze zaszlam przypadkiem. Po porodzie po 5m dostalam okres-28 dni, jak nigdy bo przeciez insulinoopornosc, tarczyca, prolaktyna itd zawsze cykle dlugie, drugi cykl tez taki jak sie okazało i bach;) Jestem w 13 tyg;)
To idziemy łeb w łeb :) Ja też jakoś 13 tydzień. Zdrówka dla was!
UsuńSerdeczne gratulacje!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTo prawda - odpuszczenie i niemyślenie pomaga, tylko ciężko jest odpuścić, kiedy na czymś (a raczej na kimś) tak bardzo zależy. Do tego bardzo pomocne okazuje się również zrezygnowanie z tego, co nas bardzo stresuje - w moim przypadku była to praca.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Gdyby nie splot niemiłych okoliczności, to pewnie nie potrafiłabym odpuścić.
UsuńSerdeczne gratulacje. :))))
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńGratulacje! Cieszę się, że się udało.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twój post o tym, jak miałaś plan i jak myślałaś, że uda się od razu. Czytała go wtedy i ja też miałam swój plan. Też sądziłam, że uda się w pierwszym, maksymalnie drugim cyklu. Staramy się już 5 cykl a tu nadal nic. W sumie jakoś specjalnie się nie martwię, nie mam też spiny na drugie dziecko, co będzie to będzie, ale jednak gdzieś z tyłu głowy jest pytanie "dlaczego się nie udaje"...
Trzymam kciuki :*
UsuńGosiu serdeczne gratulacje! Czytam Twojego bloga regularnie I czekalam na te piekna wiadomosc I wreszcie sie doczekalam :) Bardzo bardzo sie ciesze, ze Wam sie udalo! Trzymam mocno kciuki zeby wszystko bylo dobrze :) sama wlasnie zaczelam 14. tydzien :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) i miło mi to słyszeć, że jesteś stałą czytelniczką :) Trzymam w takim razie kciuki za nas obie, bo będziemy rodzić w podobnym terminie :)
UsuńCzytam regularnie ale to moj pierwszy komentarz :) dziekuje za trzymanie kciukow, na pewno sie przydadza, bo to moja pierwsza ciaza I poki co wszystko sie wydaje takie abstrakcyjne ;) czekam z niecierpliwoscia na nowe posty I oby mdlosci przeszly :P pozdrawiam! M.
UsuńMoja to druga ciąża, a i tak wszystko wydaje mi się abstrakcyjne ;) Może nawet bardziej niż za pierwszym razem :) Mdłości już na szczęście odpuszczają. A u Ciebie jak?
UsuńHehe czyli nie ma reguly :) Ja przez kilka tygodni mialam lekkie mdlosci I zero energii... Teraz jeszcze mnie trzyma, ale zlagodnialo. Powoli wracam do jedzenia warzyw, wczesniej nie moglam na nie patrzec I zywilam sie tylko chlebem I jablkami :P teraz gorzej sie czuje glownie jak jestem glodna (a musze jesc co 2h! co zaczyna sie odbijac na mojej wadze...). Wprowadzam tez troche aktywnosci fizycznej. Poza tym czuje sie dobrze, brzuszek juz powoli rosnie :) Fajnie bedzie sledzic przebieg Twojej ciazy wiedzac ze jestesmy praktycznie na tym samym etapie :) jeszcze raz duzo zdrowka dla Mamusi I Maluszka :)
UsuńGosiu co u Ciebie? Czy juz jestescie we czworke czy jeszcze czekacie na Maluszka? Ja mam termin na 3/09 (!) ale poki co zadne znaki na niebie i ziemi nie wskazuja na to, zeby w najblizszym czasie Maluszek mial do nas dolaczyc... Wiec czekamy cierpliwie :) Pozdrawiam serdecznie! M.
UsuńTak, od 12 sierpnia jesteśmy we czwórkę :) Jak będę mieć czas, to wszystko opiszę na blogu. Urodziłam 36+6 tc, więc trochę wcześnie i synek miał problemy. Ale już wszystko dobrze. Trzymam kciuki za Ciebie :)
UsuńOjej! To sie pospieszyl Maluszek! Ale wazne ze juz wszystko w porzadku :) Mam nadzieje, ze Ty tez wracasz do formy, zycze Wam duzo zdrowia i wszystkiego najlepszego :) i nie dziekuje za kciuki, na pewno sie przydadza :P pozdrawiam serdecznie!! M.
Usuńgratulacje!! :) cieszę się, że się udało! :)
OdpowiedzUsuńSuper, gratuluję :) To prawda, że przestajemy czegoś szukać, czy jak w tym przypadku mocno się starać, nagle wszystko samo przychodzi :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się udało. Zaglądałam tu do Ciebie co jakiś czas z nadzieją, że tak będzie. Życzę cudownej ciąży, pięknego porodu i spokojnych pierwszych dni. P.S. Z drugim dzieckiem jest łatwiej niż z pierwszym :)
OdpowiedzUsuńWiem, że piszę komentarz do "starego" wpisu, ale teraz dopiero go przeczytałam i bardzo utożsamiam się z tym, co napisałaś... z tym, że u nas to były 2 lata starań o pierwsze dziecko, leki, badania, koszty idące w tysiące złotych, badanie drożności jajowodów i na początku br roku ciąża... i poronienie... po paru dniach od potwierdzenia, że to ciąża... nawet nie zdążył się zaimplantować, więc same początki... myślałam, że umrę z żalu do całego świata... nawet zdążyłam nadać imię tej fasolce. Już mi się nie chciało żyć, nie chciało mi się pilnować tych owulacji, myślenie miałam na okrągło wokół tego jednego tematu. A z drugiej strony lekarze mówili, że - jakkolwiek to źle brzmi - to dobry znak, bo nigdy wcześniej w ogóle nie zaszłam w ciążę, a teraz wiemy, że to możliwe. W kolejnym miesiącu przeogromny okres, a w kolejnym mąż w idealnym momencie owulacji i z zapasem po parę dni z każdej strony wyjechał sobie, więc wiedziałam, że akurat w tym miesiącu to już nic z tego. Trochę mi się spóźniał okres, ale przecież nie było sensu nawet domowego testu ciążowego robić, skoro wiedziałam, że ten cykl był spisany na straty. No i niedługo rodzę :) Chłopczyk :) Pozdrawiam i musimy się trzymać, bo niepłodność to straszna choroba, często niezrozumiana przez otoczenie, wżerająca się w życie i niszcząca je od podstaw...
OdpowiedzUsuńGratulacje! :) Na kiedy termin? Takie historie jak nasze są najlepszym dowodem na to, jak ogromną rolę w całym procesie odgrywa psychika. Im człowiek bardziej chce, tym gorzej... A niepłodność to straszna choroba, niezwykle obciążająca psychicznie. Ale to jest w stanie zrozumieć tylko osoba, która przez to przeszła. Trzymam kciuki :)
Usuń