Dziecko, którego nigdy nie było
Wstaję, ubieram Lenkę, robię sobie kawę. Tak dzień w dzień. Ale TEGO dnia było inaczej. Zapach - odrzucający. Pierwszy łyk, który zawsze sprawiał mi przyjemność, tym razem zniechęcił do wypicia całej filiżanki.
Czerwona lampka w głowie. Nagła niechęć do kawy. Google nie pozostawia wątpliwości.
Cieszę się i wątpię równocześnie. Czy to na pewno TO? Nie, niemożliwe. Tak, możliwe! Uspokój się, poczekaj.
No to czekam. 2 tygodnie.
Test. Cień cienia cienia drugiej kreski. Biegnę na betę. 16.
JEST!
"Mamo, będziesz znowu babcią! Tak!"
Dwa dni później. Krew. Jak to krew? Skąd krew?! Ręce się trzęsą, spanikowana piszę SMSa do męża, dzwonię do ginekolog.
"Pani Małgosiu, proszę powtórzyć beta i zadzwonić ponownie. Może to wczesne poronienie"
Że co? Poronienie? Jakie poronienie?! Jasne, poronienia się zdarzają. Ale nie mi!
Badanie. Beta 4.
Wybucham szlochem, którego nie potrafię powstrzymać. Dzwonię do mamy: "Mamo, poroniłam".
Szlocham przez kolejną godzinę. Ale czy powinnam? Przecież to było tylko kilka komórek. Mimo wszystko - boli. Boli, że to mógł być Filipek, Ola, a może Ania.
Tłumaczę sobie, że przecież większe tragedie spotykają ludzi. Ale czy to odbiera mi prawo do przeżywania mojej własnej małej tragedii?
Dochodzę do siebie przez kolejny tydzień. Fizycznie i psychicznie. Układam z powrotem to, co się rozpadło w drobny pył.
Teraz jest lepiej. Pozwoliłam sobie przeżyć żałobę i pożegnać się z dzieckiem, którego nigdy nie było.
Te kilka komórek jest już dzieckiem, od samego początku. Współczuje. Sylwia
OdpowiedzUsuńDziecko było i jest!W niebie - aniołek! Trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć. Ja przeżyłam tygodniową żałobę bo wszystko wskazywało na poronienie. Trudna ciąża z powodu wieku , wielki strach, ale to zdarzenie wiele mnie nauczyło...
OdpowiedzUsuńNiestety miałam to samo trzy miesiące przed świętami. Na USG w 8 tygodniu nie usłyszałam serduszka :( Na duchu podtrzymywała mnie myśl, że mam wiele szczęścia, bo mam już jednego zdrowego skarba w domu...
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Zawsze boli strata czegoś, co mogło być. Wiele kobiet nawet nie wie, że poroniło tak na początku, bo myślą że to spóźniona miesiączka - zastanawiam się czy taka niewiedza nie jest lepsza?
OdpowiedzUsuńTo sie zwie ciaza biochemiczna... To samo spotkalo mnie w listopadzie. Okres spoznial sie kilka dni, zrobilam test - pozytywny. Radosc trwala 4 dni. Kolejnego dostalam okres. :(
OdpowiedzUsuńWspolczuje i przytulam. Dochodzilam do siebie po tym dobre 2 tygodnie... Wydawalo mi sie, ze nic gorszego nie moze mi sie przytrafic. Mylilam sie. Dwa miesiace pozniej znow bylam w ciazy. Tym razem zarodek obumarl w 6 tygodniu. I uwierz mi na slowo, ze patrzec na mala kropeczke na ekranie i wiedziec, ze nigdy nie zabije jej serce, jest tysiac razy gorsze...
Aga
Dlaczego nie było? Było, tylko jego ciało składało się z kilku komórek.
OdpowiedzUsuńJa poroniłam swoje dziecko ponad 5 lat temu w 10 tygodniu. Od tamtej pory urodziłam troje kolejnych, ale o tym pierwszym będę pamiętać dopóki mnie jakaś demencja nie dopadnie. Palę mu znicz w każdą rocznicę naszego Pożegnania, które pechowo wypadło w Sylwestra.
Dobrze, że dałaś sobie prawo do żałoby.
Życzę Ci, żeby Twoje marzenie się spełniło
W dniu 15.10 obchodzony jest Dzień Dziecka Utraconego. To dla mnie i żony zawsze wyjątkowy moment na zadumę. Gorycz i żal z czasem ustąpi, ale pamięć po małym człowieczku warto zachować na zawsze.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi...To było AŻ kilka komórek, więc na pewno w niczym nie umniejsza bólu i rozpaczy po stracie...Czasami myślę sobie, że chyba lepiej w ogóle nie być w ciąży (tak jak ja), niż być i kolejne dzieci tracić - a będąc kiedyś w szpitalu poznałam kobietę, która miała za sobą aż 9 poronień. Ja chyba bym się nie pozbierała po tylu, natomiast ona nadal miała siłę starać się i walczyć...
OdpowiedzUsuń