Jesteś dla mnie całym światem, mamo
Biegnie co sił w nóżkach z kuchni do pokoju. Potyka się o kant dywanu i upada. W tej samej sekundzie rozlega się podszyte szlochem wołanie: "mamo, mamo!". Próbuje podnieść się z podłogi, wyciąga rączki przed siebie i z buzią wygiętą w podkówkę pędzi do mnie. Następuje kilkuminutowy epizod wtulania się, przerywany dialogiem:
- Przewróciłaś się? - pytam
- Tak - odpowiada Lenka lekko drżącym głosem
- Boli nóżka?
- Tak
- Już, już - przytulam ją mocno i pytam: - Idziemy się bawić?
- Tak! - odpowiada pewnie.
Scena druga. Środek nocy. Lenka twardo śpi, ale nagle przebudza się i cicho powtarza: "mamo, mamo", wodzi równocześnie dłońmi po okolicy, próbując mnie namierzyć i upewnić się, że jestem. Kiedy już nabierze tej pewności, od razu zasypia.
Jakie to uczucie być dla kogoś absolutnie całym światem? Nie wiem, czy można to opisać słowami, bo zasób słownictwa wydaje się być zbyt ubogi wobec ogromu emocji, jakie tłoczą się w sercu. Emocji, które biorą się właśnie z tej świadomości, że JA dla LENKI jestem WSZYSTKIM.
Kiedyś, gdy nieodłącznym elementem tego mamocentryzmu była chęć ciągłego śledzenia każdego mojego kroku i histeryczny płacz, kiedy tylko znikałam z oczu, powiedziałabym pewnie, że dominującym uczuciem było zmęczenie. Dziś? Dziś jest inaczej. Bo i ja jestem inna, i Lenka jest inna. Inna stała się więc też łącząca nas więź. I choć nadal jestem dla niej całym światem - ten stan rzeczy nie wzbudza zmęczenia.
Dziś jest ogrom wzruszenia, który ogarnia mnie w takich sytuacjach jak opisane na początku. Jest ciepło rozlewające się w sercu, biorące się ze świadomości, że rodzi się między nami coś cudownego, opartego na zaufaniu i bliskości. Ale nie takiej bliskości uzależniającej, tłamszącej, lecz takiej, która daje poczucie, że można się czasem oddalić, aby w każdej chwili, gdy zajdzie potrzeba, móc do siebie powrócić.
Emocje towarzyszące macierzyństwu to jest coś, czego NIC, absolutnie NIC, nie jest w stanie zastąpić.
12 komentarze: