5 paradoksów macierzyństwa

13:52 Gosia Komentarzy: 9


1. W trakcie porodu, darłaś się wniebogłosy, wzywając imię Pana Boga na daremno. Miałaś jednak wrażenie, że ten Bóg cię jednak opuścił (albo jak to stwierdziła podczas swojego porodu moja kuzynka - "widocznie przyjmował jakiś inny poród"), a nawet że być może wkrótce go zobaczysz, bo wydawało ci się, że tak boli, kiedy się umiera. Mimo tych wrzasków, potu i łez, po pewnym czasie dochodzisz do wniosku, że w sumie to nie było tak źle. A nawet - było całkiem fajnie. Na tyle fajnie, że masz ochotę to powtórzyć.

2. Podczas połogu wybuchasz niepohamowanym płaczem z byle powodu. Chciałabyś uciec, gdzie pieprz rośnie. Wyrzucasz sobie, że jesteś złą matką, bo miałaś pokochać dziecko od pierwszego wejrzenia, tymczasem jedyne, co wobec niego czujesz, to przytłaczające poczucie obowiązku. Z niewyspania i zmęczenia nie potrafisz budować logicznych wypowiedzi, masz wrażenie, jakby myśli w głowie przelatywały szybciej, niż jesteś w stanie je ułożyć w sensowne zdanie. Niedosypiasz przez kilka (jeśli jesteś szczęściarą) lub kilkanaście kolejnych miesięcy (a pewnie i lat), a mimo to... patrz punkt 1.

3. Wyczekujesz na każdą, nawet najkrótszą drzemkę dziecka. Gdy tylko zaśnie, jak wygłodniałe zwierzę rzucasz się w wir wszystkiego, co "powinnaś", "musisz", "chcesz", modląc się w duchu o to, żeby te chwile spokoju trwały jak najdłużej. Ale kiedy mija trzecia godzina, zaczynasz czuć się nieswojo. Jakoś tak cicho, nudno. Wpatrujesz się w okrągłą buźkę, myśląc "jak długo jeszcze zamierzasz spać?". Tęsknisz, zwyczajnie tęsknisz.

4. Choć tego czasu na swoje sprawy masz o wiele mniej niż przed nastaniem ery dziecka, jesteś w stanie zrobić więcej, szybciej, lepiej. Może to lepsza organizacja, a może kwestia poukładania priorytetów.

5. Gdy już miną zawieruchy niełatwych początków macierzyństwa, z każdym dniem odkrywasz swoje dziecko na nowo. I kiedy wydaje ci się, że mocniej kochać nie można, wkrótce przekonujesz się, jak bardzo się myliłaś. Patrzysz na tę niewinną istotkę i ściska cię w sercu, oczy robią się mokre i zastanawiasz się, czy ta lawina uczuć osiąga kiedykolwiek punkt kulminacyjny. Tak, teraz już wiesz, co znaczy (dosłownie) bezgraniczna miłość.

9 komentarzy:

  1. Ah, marzy mi sie druga ciaza! Wszystko prawda co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. szczególnie pod ostatnim punktem podpisuję się obiema rękami i nogami!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa jestem, czy tez tak bedzie to u mnie wygladac :) po porodzie wroce chyba do tego posta i sprawdze, haha!

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle świetnie napisane :) i zgodzę się tu ze wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  5. W lutym już będę mogła tego doświadczyć osobiście... Chyba, że synek się pośpieszy, ale lepiej, aby siedział do końca. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama prawda, szczególnie punkt trzeci. ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczególnie bliski jest mi punkt czwarty :) Nigdy nie posądzałabym siebie o to, że jestem w stanie ogarnąć w ciągu dnia tyle spraw! Muszę jednak nie zgodzić się z pkt nr 1. Poród wspominam cudownie. Mimo bólu i łez - nie miałam ani grama uprzedzeń czy jakielkowiek traumy. Już rodząc mówiłam, że chce kolejnego szkraba :P

    Pozdrawiam: Aronkowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale właśnie ja się z Tobą całkowicie zgadzam :) Mimo bólu i łez też uważam, że poród jest cudowny i nie mam absolutnie żadnej traumy :) Nie mogę doczekać się kolejnego :)

      Usuń
  8. Noworodek lubi szum :) http://www.kreatywna.pl/styl-zycia/dziecko/noworodek-lubi-szum/

    OdpowiedzUsuń