Jak się zorganizować, żeby mieć na (prawie) wszystko czas?
Ostatnio kilka osób zadało mi podobne pytanie: jak ja to robię, że ogarniam dziecko, własną firmę, bloga i codzienne obowiązki. Przyznam szczerze, że nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Postanowiłam więc nieco uważniej przyjrzeć się swojemu harmonogramowi dnia, żeby wyłuskać te nawyki, które pomagają mi wszystko ze sobą pogodzić.
Notes, notes i jeszcze raz notes. Planowanie to absolutna podstawa. Nie da się pomieścić wszystkiego w pamięci, no po prostu się nie da. Na początku każdego tygodnia rozpisuję na poszczególne dni zlecenia, jakie mam wykonać. Oczywiście, jest to tylko szkic, który bardzo często ulega modyfikacji, bo akurat jedno zlecenie okazuje się bardziej pilne od drugiego albo pojawia się całkiem nowe. W notesie zapisuję też pozazawodowe rzeczy, takie jak: wizyta u pediatry, duże zakupy itp. itd.
Elastyczność. Matka musi być elastyczna. Może nie tyle matka, co po prostu kobieta, która chce sprawnie "zarządzać" kilkoma obszarami swojego życia. Tak jak wspomniałam: nieraz muszę zmieniać swoje plany, ale nie załamuję wtedy rąk, nie siadam zasmucona, że cały harmonogram trafił szlag. Po prostu rozpisuję nowy, mając równocześnie na uwadze, że i on może ulec zmianie.
Nie zostawiam "na później". Wg mnie to ogromny problem wielu osób - tzw. prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później, szczególnie drobnych czynności, których wykonanie zajmuje dosłownie chwilę. I tak nawarstwiają się, dzień po dniu, aż przytłaczają swoim ciężarem. Jeśli wiem, że coś wymaga ode mnie kilku minut, robię to od razu. Dotyczy to różnych kwestii: odkurzenia mieszkania, wstawienia prania, odpisania na maile, podlania kwiatków itd.
Robię zakupy on-line. Drobne, codzienne sprawunki (np. pieczywo) robi mąż, wracając z pracy i wstępując do sklepu niedaleko bloku. Większe zakupy robię zwykle raz w tygodniu on-line. Taką możliwość oferuje m.in. Tesco. Ich dużą zaletą jest to, że logując się, mamy do dyspozycji listę najczęściej kupowanych rzeczy, a że zazwyczaj w kółko kupuje się to samo, "wyklikanie" wszystkiego zajmuje ok. 15-20 minut. A jeśli już planujemy wyjście do sklepu, ZAWSZE robię listę. Nie tylko po to, żeby uniknąć pokus, ale przede wszystkim po to, żeby nie marnować czasu, zastanawiając się, co właściwie chciałam ugotować na obiad i co będzie do tego potrzebne.
Planuję obiady na kilka dni. Zanim zrobię wspomniane zakupy, układam sobie plan obiadów. Choć "plan" to za dużo powiedziane. Po prostu zastanawiam się, co mogłabym w miarę szybko i smacznie ugotować. Niestety (a może "stety"?), w niepamięć poszły dania wymagające ode mnie spędzenia w kuchni więcej niż 30-45 minut. Zawsze staram się, żeby mieć obmyślony taki jadłospis na przynajmniej 3 kolejne dni.
Proszę o pomoc i korzystam z niej. Nie jestem typem osoby, która ma poczucie, że wszystko musi robić sama. Nie. Uważam, że jeśli ktoś oferuje pomoc, trzeba z niej korzystać. A czasem o tę pomoc warto poprosić. Kiedy więc moja mama proponuje, że ugotuje nam zupę i wleje do słoika, żebyśmy zabrali ze sobą - korzystam. Ja będę mieć z głowy gotowanie zupy przez dwa dni, a ona ma satysfakcję i poczucie, że jest potrzebna. Kiedy łazienka czy kuchnia krzyczą, żeby je posprzątać, proszę o to męża. Proś, a będzie ci dane.
Nie siedzę bezczynnie. Nie wypruwam sobie żył, próbując ze wszystkim zdążyć. Nie jestem umęczona życiem, bo chcę wszystko ogarnąć. Wręcz przeciwnie. Owszem, bywam zmęczona, ale nie jest to zmęczenie typu "o Boże, na nic nie mam już siły, chyba się położę i umrę". Zauważyłam, że nie potrafię usiąść bezczynnie i nic nie robić. Kiedy już siadam, to albo biorę do czytania książkę, albo notes, albo piję kawę i rozmyślam nad planami na najbliższe dni. Ale zazwyczaj już po chwili mnie "nosi" i czuję wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś, czegokolwiek. Po prostu nie lubię marnowania czasu. Ale do wszystkiego, co robię, czuję jakąś taką chęć i motywację. Może tu tkwi klucz? Że po prostu lubię swoje życie?
A Wy jakie macie sposoby na zorganizowanie się?
Bardzo dobre rady, które warto wziąć do serca. Ja akurat sama po sobie widzę, że kiedy jeszcze niedawno pracowałam i studiowałam jednocześnie na studiach dziennych oraz podyplomowych, o wiele więcej potrafiłam zrobić w ciągu dnia, niż teraz kiedy w zasadzie siedzę w domu - co prawda, nieraz mi się po prostu nie chce, bo z brzuszkiem nie jest tak łatwo się wszędzie ruszać, a i nie da się wszystkiego zrobić, ale jednak... Podejrzewam, że jak pojawi się już maluszek, to też będę potrafiła zorganizować czas odpowiednio, pomimo natłoku obowiązków. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Paradoksalnie - im mniej mamy czasu, tym więcej jesteśmy w stanie zrobić. Bo po prostu nie obijamy się, tylko robimy wszystko po kolei :)
UsuńJa lubię dania pieczone. Można wtedy cały piekarnik zapchać i starczy tego na kilka dni a w zasadzie robi się samo i nie trzeba przy tym stać.
OdpowiedzUsuńJa żeby nie tracić za dużo czasu przy komputerze w ciągu dnia na głupotach to mam poblokowane niektóre strony. Pomaga się ogarnąć :)
Ja kiedyś lubiłam dania pieczone, ale teraz lubię mniej, bo muszę ciągle patrzeć, czy Lenka nie dotyka gorącego piekarnika ;) Ale to fakt - dania pieczone oszczędzają sporo czasu.
UsuńJa staram się nie odkładać wszystkiego na później no i notować co trzeba zrobić. Bo często mam poczucie, że jeszcze coś tam miałam w planach, ale... Nie pamiętam co ;) I też na razie królują u nas szybkie obiady ;)
OdpowiedzUsuńNotowanie to naprawdę świetna sprawa :) Prosta rzecz, a potrafi ułatwić życie.
UsuńMy długo robiliśmy z Mężem zakupu przez Tesco. Ale zdarzały się często takie sytuacje, że przywozili nie to co trzeba itp. Ale teraz odkąd mamy auto, robimy zakupy głównie w pt, większe. A w tygodniu mąż głównie dokupuje jakieś drobiazgi :)
OdpowiedzUsuńwww.swiat-wg-anuli.blogspot.com
To fakt, u nas czasem się zdarza, że po prostu czegoś w ogóle nie przywożą, ale to sporadyczne przypadki, więc dalej zamawiamy :)
UsuńPrzeczytawszy tytuł posta, od razu krzyknęłam w myślach: "nie rodzić dzieci!!!".
OdpowiedzUsuńAle nie. Nie. Ja przed dziećmi też nie ogarniałam tak jak by można było. No było lepiej, ale to jednak we mnie jest problem, a nie w dzieciach. Bądźmy szczerzy.
Właśnie nad zakupami w tesco się zastanawiam, zwłaszcza że znowu dziś dostałam od nich kupon na 25 zł. Czas się przełamać.
Zazdroszczę trochę tego, że nie możesz nic nie robić. Ja mogę! Wieczorami nic nie robię (czyt. siedzę przed komputerem nieco bezmyślnie), a potem padam. Ale daję sobie jeszcze czas. Niechno Leło się nieco oswoi z trudami i smutkami tego świata ;)
Wiesz, ja mogę cwaniakować, bo mam jedno ;) Pewnie jak będzie drugie, to wejdę tu i napiszę komentarz: "to wszystko nieprawda, co napisałam" ;))
UsuńA ja ostatnio przestałam ogarniać. Nie mam kiedy robić zleceń, bo mój dzieć przestawił sobie drzemki na porę późniejszą, co jest dla mnie dużym problemem i trochę posypał mi się dzień. Pora drzemki była jedyną, w której mogłam nadgonić zaległe projekty. No ale wierzę, że przyjdzie taki czas, że będzie łatwiej ;) A co do planowania czasu to ze wszystkim się zgadzam :)
OdpowiedzUsuńJak tu jednak poradzić sobie z 4-miesięcznym niemowlakiem który ma nadmiar energii ? Ciągle domaga się uwagi i mało śpi w ciągu dnia. Szkoda że dom się sam nie posprzata... dobry pomysł z robieniem zakupów on-line, chociaz lubie soboe pochodzić po sklepie, ale teraz Filip nie chce zbyt długo wysiedziec w wózku: (
OdpowiedzUsuń