Tak, jestem TĄ matką

18:01 Gosia Komentarzy: 12


TĄ matką, która stoi nad wrzeszczącym, kładącym się na ziemi i niedającym się wziąć na ręce dzieckiem. Dzieckiem, które w tej właśnie chwili odczuwa nieodpartą chęć zrobienia czegoś, czego akurat w tej właśnie chwili zrobić się nie da. Ale ono musi!

TĄ matką, która tak stojąc, w pośpiechu zastanawia się, co ma zrobić. Krzyknąć, powiedzieć, że nie wolno, zabrać siłą na ręce i iść w swoją stronę. Czy może jednak spróbować zrozumieć emocje dziecka, uspokoić swoje własne i wytłumaczyć, dlaczego akurat w tej właśnie chwili tego czegoś zrobić nie możemy.

TĄ matką, która tak stojąc, czuje na sobie oceniające spojrzenia innych, którzy wiedzą lepiej i więcej.

TĄ matką, która jeszcze za czasów bezdzietnych, często sama rzucała takimi spojrzeniami, zastanawiając się, jak można tak nie reagować na zachowanie rozwydrzonego bachora.

Dziś wiem, że emocje dziecka to temat trudny, bardzo trudny. Tym bardziej, że trzeba poradzić sobie nie tylko z emocjami dziecka, ale również swoimi własnymi. I te, i te lubią wymykać się spod kontroli. W takich chwilach staram się mieć w głowie kilka podstawowych prawd, które choć odrobinę pozwalają zapanować nad sytuacją:

1. Nie ma złych czy dobrych emocji. Są po prostu EMOCJE. Nie należy ich oceniać. Każda z nich ma prawo bytu, każdej warto się przyjrzeć, spróbować zrozumieć, dlaczego się pojawia.

2. Tak jak dorosły ma prawo do złości, gniewu, irytacji, takie samo prawo ma dziecko. A nawet dziecko w szczególności - bo ono dopiero uczy się, czym te emocje są.

3. Od najmłodszych lat warto uczyć nazywania i rozpoznawania emocji, czyli EMPATII.

A więc co staram się robić w takich momentach?

Zamiast mówić do Lenki "i co się drzesz?", kucam przed nią, patrzę w oczy i pytam: "Co się Lenuś stało? Czemu jesteś zła? Chcesz iść na plac? Dzisiaj już za późno, ale jutro pójdziemy".

Próbuję odwrócić jej uwagę. Zaczynam pytać: "Lenuś, a gdzie jest piesek? O, popatrz, tam idzie! A tam dzidziuś jedzie. Dzidziuś?".

I muszę stwierdzić, że to naprawdę pomaga zapanować nad sytuacją.

12 komentarzy:

  1. Ja przy wybuchach złości staram się nie reagować. Patrzę tylko czy nic złego się nie dzieje Podopiecznemu. Fakt, ma dopiero 16mcy i na razie te wybuchy złości i płaczów są krótkie i tylko w domu (i oby tak zostało). Ale takie sytuacje są ciężkie do ogarnięcia momentami.. Najgorsze są właśnie w miejscach publicznych, bo dzieciaki często widzą, że przyciągają uwagę swoim zachowaniem i się im to poniekąd podoba..

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 mcy, czyli tak jak Lenka :) Ostatnio na szczęście trochę jej przeszło i też raczej zdarzają się w domu, więc nie jest źle :)

      Usuń
  2. Mój syn, pomimo tak młodego wieku (niecały roczek), potrafi zrobić takie larum, kiedy przechodzimy obok samochodzików lub placu zabaw, że ze wstydu mogłabym się zapaść pod ziemię. Też staram się nie reagować, ale czasami próbuję mu delikatnie wytłumaczyć i uspokoić, że akurat teraz tam nie pójdziemy, bo... np. ja muszę kupić warzywka dla niego na obiad. Dzieciom trzeba tłumaczyć. Im wcześniej się zacznie, tym lepiej. Mam to szczęście, że Loluś dużo rozumie (oczywiście jak na swój wiek). Mam nadzieję, że tłumacząc mu, że teraz czegoś nie może, uchronię się od takich sytuacji w przyszłości...
    Paulina, zapraszam do mnie Dogonić tęczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, że trzeba się po prostu uzbroić w cierpliwość i tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć... Na pewno nie należy używać argumentu "nie, bo nie".

      Usuń
  3. Znam ten problem. U mnie Grześko ostatnio jak jest zły to bije. Biorę go na ręce a on wtedy "pach". Najczęściej mówię że nie wolno i robię smutną minę ale też zastanawiam się co powinno się w takich sytuacjach robić. Zostawić w kącie jako kare (tak widziałam w "super niani") przytulić, tłumaczyć...Wychowywanie jest trudne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenka na szczęście nie posuwa się do rękoczynów, mam nadzieję, że nas to ominie :) I jak najbardziej masz rację: wychowywanie jest MEGA trudne... Poród to pikuś przy wychowywaniu ;)

      Usuń
  4. Generalnie czytałam o podziale histerii na dwa rodzaje, jedna z głodu, bólu, zmęczenia itp. lub kilku naraz kiedy dziecko nie potrafi racjonalnie rozmawiać i towarzyszy temu ból fizyczny, dziecko boli ta histeria tak jak siniak i wtedy trzeba ratować czyli PRZYTULAĆ i histeria Nerona, kiedy jest walka o coś, dziecko próbuje coś na nas wymusić wtedy trzeba zignorować i powiedzieć np: "Widzę, że jesteś zła, bo nie chcę Ci kupić... rozumiem to, ale ja nie mogę Ci tego dać, jak zechcesz to możemy o tym porozmawiać". jestem mama , która bardzo dużo czyta, macierzyństwo mocno mnie wciągnęło. Pozwolę sobie polecić książkę, która bardzo dużo mi dała wskazówek właśnie jak postępować w trudnych sytuacjach, jak nasza miłość, przytulenie, szacunek do dziecka ma duże znaczenie dla rozwoju dziecka.
    "Mądrzy rodzice" M. Suterland - książką o faktach naukowych, o rozwoju mózgu o tym jak nasze zachowanie ma wpływ na rozwijający się mózg dziecka, to nie jest typowy poradnik kogoś komu się wydaje jak wychowywać ale oparty na badaniach naukowych, potwierdzający jak miłość do dziecka jest potrzebna,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie racja. Wczoraj Lenka miała napad złości, ale okazało się, że po prostu chciało jej się pić. Też staram się sporo czytać, ale czasu brak... Leżą na półce książki np. z NVC. "Mądrzy rodzice" chętnie dołączę do listy, szczególnie że uwielbiam czytać o badaniach naukowych :)

      Usuń
  5. Prawdziwa, kochająca mama z Ciebie :) Skarb!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja przy histerycznych napadach mojego Bąbla staram się nie reagować przez chwilę, by po kilku minutach przytulić, dać czas, odwrócić uwagę. I kiedyś też nie rozumiałam matek, które 'nie reagują' gdy dziecko kładzie się w sklepie na podłodze i wali pięściami w parkiet. Ale wszystko przede mną:d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, perspektywa całkiem się zmienia, jak człowiek sam zostaje rodzicem :)

      Usuń