Historia pewnego misia

18:32 Gosia Komentarzy: 1


Biały, mięciutki, z czerwoną wstążką zawiązaną wokół szyi. Taki zwyczajny miś. Nie kosztował milionów. Wygrzebany, uwaga, w sklepie z używaną odzieżą. Większe i droższe misie, którymi Lenka została zasypana, nie mogą się z nim równać. Bo to właśnie on, miś o nad wyraz kreatywnym imieniu Misiu, skradł jej serce. I wcale się nie dziwię, bo pyszczek ma jakiś taki szczery, serdeczny i ciepły.

Miś Misiu towarzyszy Lence niemal nieustanne. Nie tylko w nocy i podczas drzemki. Jest, gdy Lenka ma gorszy humor, gdy czegoś się wystraszy lub gdy po prostu ma ochotę się do niego przytulić. Niezawodny. Ten błysk w oczach Lenki, który pojawia się, kiedy zobaczy ulubionego misia, nie da się porównać z niczym innym. Żadna inna zabawka nie potrafi go wywołać.

W każdej chwili Lenka potrafi misia bezbłędnie zlokalizować. Wystarczy zapytać: "Lenka, gdzie jest Misiu?", a ona biegnie ile sił w nóżkach i po chwili przynosi go z wyrazem triumfu i szczęścia na twarzy.

Miś nie może zniknąć z pola widzenia. Dlatego iście strategicznego myślenia wymagały próby wyprania go. A prania potrzebował, bo przy codziennym ciągnięciu po chodniku i obsypywaniu piaskiem w piaskownicy, wyglądał naprawdę dramatycznie. Trzeba było obmyślić plan: jak wyprać misia, tak żeby zdążył wyschnąć w czasie między drzemką a wieczornym usypianiem. I tu jedyny plus ostatnich upałów, bo miś Misiu wystawiony na niemal 50 stopni panujących na balkonie wysechł błyskawicznie.

Ale sceny, które towarzyszyły wkładaniu misia do pralki, były wręcz dantejskie. Wrzask, łzy płynące po zaczerwienionych policzkach i to pytające spojrzenie Lenki: "dlaczego, mamusiu, mordujesz mojego misia?!". 10 minut uspokajania i zapewnień, że Misiu żyje i wieczorem będzie jak nowy. A mnie aż do wieczora serce bolało, że katowałam ukochanego misia. Misia, który stał się członkiem rodziny.

1 komentarz:

  1. O mamo jakie spojrzenie! Kot ze Szreka się chowa :D Nie do pomyślenia, że to Lenka. Pewnie i tak coś knuje :D

    OdpowiedzUsuń