Co cię blokuje przed założeniem firmy?
Brak wiary w siebie? Przekonanie, że to się nie może udać i "dobre" rady, które cię w tym utwierdzają? Stereotyp, że matka nie powinna myśleć o sobie i swoim rozwoju? A może wszystko na raz?
Temat obszerny, nadający się na temat pracy naukowej. O tym, że kobiety (zwykle) nie wierzą w siebie. Że ciągle biją się z poczuciem winy, bo zamiast siedzieć w domu, ich dusza domaga się spełnienia zawodowego. Że egoizm uważają za największy grzech, podczas gdy lekka nutka egoizmu w codziennym życiu jest konieczna.
A ja w kobiety wierzę. Z całych sił. Jak nikt inny potrafimy pogodzić różne role. Jak nikt inny potrafimy korzystać ze swoich zalet, takich jak empatia, wrażliwość, wielozadaniowość. Dlaczego więc często nie umiemy wykonać kolejnego kroku, jakim jest założenie własnej działalności?
Dobre rady. Dobre rady mają to do siebie, że wydają się dobre wyłącznie dla tego, kto je wygłasza. Zwykle wypowiadane z pozytywnymi intencjami przez najbliższych. Bo chcą uchronić nas przed porażką. Bo przecież co druga firma upada i na pewno to samo przytrafi się nam. Bo zawsze to bezpieczniej na państwowym garnuszku cicho siedzieć i dożyć do emerytury.
Takie rady słyszałam i ja. I gdy tylko już, już zbierałam się do założenia działalności, znowu zaczynałam wątpić w powodzenie. Teraz jest inaczej. Dobrych rad grzecznie wysłuchuję, analizuję, a na końcu i tak robię po swojemu. Gdybym się do nich stosowała, siedziałabym teraz na ciepłym urzędowym krzesełku, klepała dane do komputera od 7 do 15 i płakała w poduszkę, że życie mnie nudzi. Zamiast tego porwałam się na pracę opierającą się na mojej pasji, do tego jako freelancer, a ostatecznie jeszcze założyłam działalność. Szaleństwo, nie?
Wam radzę to samo. Wysłuchajcie, co inni mają do powiedzenia, ale na końcu i tak róbcie po swojemu. Nikt za was życia nie przeżyje, a życie jest tylko jedno. I takie tam. Brzmi jak tanie frazesy sprzedawane przez mówców motywacyjnych, ale taka jest prawda.
Matka powinna siedzieć w domu. Zdanie, które przyprawia mnie o mdłości, ciarki, dreszcze i wszystko inne. Na szczęście, ja takiego stwierdzenia nigdy nie usłyszałam. A nawet jakbym usłyszała - patrz wyżej, czyli i tak zrobiłabym po swojemu.
Spełnienie - słowo-klucz. Jeśli kobieta czuje się spełniona, całkowicie rezygnując z życia zawodowego, nie mam nic przeciwko. Ale jeśli kobieta chce się rozwijać i pracować, a ktoś jej każe robić inaczej - dla mnie jest to coś strasznie smutnego. Zamiast spełnienia jest frustracja.
Powtórzę to, co wyżej: Nikt za was życia nie przeżyje, a życie jest tylko jedno.
Nieznajomość kwestii podatkowo-rachunkowych. Oj tak, muszę przyznać, że to był główny powód, dla którego zwlekałam z decyzją o założeniu działalności. Teraz widzę, że obawy były bezpodstawne. Przy jednoosobowej działalności księgowość nie jest skomplikowana, a wszystkim i tak może zająć się księgowa.
Czy teraz jest odpowiednia pora?
Załóżmy, że rozprawiłaś się już ze wszystkimi psychicznymi blokadami. Co dalej? Powinnaś odpowiedzieć sobie na dwa podstawowe pytania:
Czy rzeczywiście chcę to zrobić? Wyobraź sobie siebie za, powiedzmy, 5 lat. Stwórz dwa warianty przyszłości. W jednej siedzisz we wspomnianym urzędzie, dzień w dzień od 7 do 15 (lub korporacji czy jakiejkolwiek innej firmie, ale na etacie). Co czujesz? Zadowolenie i satysfakcję? Czy może od razu stajesz się przygnębiona i skręca cię w żołądku? A teraz wyobraź sobie, że prowadzisz własną firmę. Co teraz czujesz? Chęć do działania? Uśmiech pojawia się na twojej twarzy? Masz odpowiedź. Oczywiście, jeśli pozytywne emocje pojawiają się w pierwszej sytuacji - to też super, bo wiesz już, co chcesz, a czego nie.
Czy mi się to opłaca? Nie można się rzucać z motyką na słońce. Przed założeniem działalności trzeba dokładnie oszacować, czy najzwyczajniej w świecie nam się to opłaca. Należy podliczyć przewidywane koszty: ZUS (przez pierwsze 2 lata jest ZUS o połowę niższy, czyli ok 450 zł), księgowość, ewentualnie niania czy żłobek. I jeśli po odliczeniu tego wszystkiego zostaje trochę więcej niż tylko na waciki, to już nieźle.
Mam nadzieję, że pomogłam i że chociaż jedna z was dostała pozytywnego kopniaka.
G.
Gdybym tylko miała pomysł na biznes nie wahałabym się ani chwili! Lubię niezależność, chcę pracować w domu, chcę pracować na siebie! Więc ciągle szukam, co by tu robić fajnego :)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś kobieto w sedno. Pisałam nawet kiedyś o tym post, bo wiele osób, które znam twierdziło, że założyłoby swoja firmę, gdyby tylko mieli pieniądze na start. Tylko jakoś zapytani o to czym by się miała ta firma zajmować - ani be, ani me, biznesplanu niet, o samym pomyśle nawet nie wspominając. ;)
UsuńPS. Jeśli kogoś post Gosi zachęcił do posiadania firmy, to zapraszam do siebie do lektury postów z kategorii BUSINESSMAMA przydatnych przed podjęciem działalności. ;)
UsuńGdyby to była tylko kwestia wiary w siebie i uporania się papierologią urzędową... To jest twarda rzeczywistość, nie dla marzycieli, tylko sprytnych obrotnych ludzi z głową na karku i zasobnym portfelem, żeby móc sobie pozwolić na" rozkręcanie" działalności. Ja się o to rozbiłam i jestem rozgoryczona, choć może po odchowaniu dzieci spróbuję kolejny raz, jeśli znajdę dobry pomysł. Bo w koło widzę tylko marzenia rozbite o brak klientów i długi, a to nie motywuje...
OdpowiedzUsuńTo prawda. Choć wiele zależy od branży, akurat w mojej właściwie nie trzeba żadnych dodatkowych nakładów na rozkręcenie. Wystarczy, że jestem ja i komputer :)
UsuńOdpowiedź na pytanie jest w zasadzie banalnie prosta: założenie firmy to pikuś, gorzej z posiadaniem zleceń, które będą cały czas tą firmę napędzać. Branża architektoniczna w mojej okolicy ma sporą konkurencję i stawki za projekt dawno zeszły poniżej przyzwoitych...;/ Póki co ciąża przy zatrudnieniu na etacie ale prędzej czy później skończy się to własną firmą:)
OdpowiedzUsuńMatka powinna siedzieć w domu... To zdanie wywołuje u mnie śmiech... te osoby, które tak myślą, to chyba faceci chcący mieć kurę domową, a nie spełnioną kobietę... no chyba, że jest to wybór kobiety :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://naszmalycud.blogspot.com/
Masz racje we wszystkim, co napisałaś i to jest najgorsze:-) Gdybym była facetem już bym pewnie założyła firmę i to może nawet dwa, albo trzykrotnie, ale ja nadal analizuje, myślę i przeliczam. No także te zlecenia.... Czy będzie ich dostatecznie tyle, by móc się utrzymać i normalnie żyć... Mam nadzieję, że w ciągu roku będę mogła do Ciebie napisać, że mi się udało :-) Serdecznie pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda, mężczyźni tak nie rozmyślają nad wszystkim, po prostu zakładają firmę. I jak pierwsza upadnie, to zakładają drugą, do skutku. A my, kobiety, musimy ciągle myśleć, i myśleć, i myśleć... :) Trzymam kciuki :)
Usuń