Połóg: co mnie zaskoczyło?
Zdałam sobie sprawę, że brakuje na blogu jednego postu. Tego na temat połogu. Temat mi umknął. Może dlatego, że pierwsze tygodnie po porodzie do łatwych nie należały. Może wolałam o nich zapomnieć. Ale skoro to blog o ciąży i macierzyństwie, grzechem by było nie wspomnieć o połogu. Co mnie w nim zaskoczyło, męczyło i dręczyło?
Ból tyłka. Sorry, no muszę napisać wprost. Choć nacinana nie byłam, to i tak siedzenie nie należało do przyjemności. Siadałam raz na lewym, raz na prawym pośladku. Równocześnie na obu się nie dało, przez około dwa tygodnie. Sytuację ratowała poduszka z dziurą, którą z całego serca polecam, ale nie zawsze była pod ręką.
Karmienie do dupy. Wiem, że karmienie piersią może być piękne. Że więź, emocje i te sprawy. Ale niestety nic nie poradzę na to, że mi karmienie piersią kojarzy się wyłącznie negatywnie. Z trwającym dwa miesiące nieustannym nawałem pokarmu, ciągłymi zastojami w jednej, drugiej bądź obu piersiach równocześnie, których ukoronowaniem było zapalenie piersi, z ogromną frustracją związaną z próbami przystawiania wrzeszczącego dziecka. Mogło być pięknie i w ciąży nawet przez myśl mi nie przeszło, że nie będzie. Było do dupy.
Wkurw i płacz. W ciąży nie bywa lekko pod względem emocji. Ale w czasie połogu to już w ogóle armagedon. Jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się wybuchnąć szlochającym płaczem w obecności innych osób i zalewać się łzami dobre kilkanaście minut. Powody były różne. Głównie wspomniane karmienie, ale nie tylko. Czasami dokuczało poczucie winy, że mam ochotę spakować walizkę i uciec, a przecież matce nie wypada tak myśleć (teraz już wiem, że to właśnie najczęściej matki myślą o ucieczce i jest to całkiem normalne odczucie).
Kryzys. Kiedy czytam/słyszę, że para decyduje się na dziecko, bo chce utrzymać związek, mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Bo wiem, że nawet dla silnego i spokojnego związku narodziny dziecka są ogromnym wyzwaniem, a co dopiero dla takiego, który zaczyna się sypać. Zwykle w takim przypadku ciąża i poród to gwóźdź do trumny. U nas trumny nie było, ale nie było też różowo. Grunt to wiedzieć, że najgorsze kiedyś minie i wszystko wróci do normy, oczywiście pod warunkiem, że obie strony chcą zakasać rękawy i wziąć się za naprawę związku.
Tryb robota. Niedawno zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę z pierwszych tygodni po porodzie niewiele pamiętam. Oczywiście, pamiętam wspomniane problemy z karmieniem, baby blues, ból tyłka itp., ale reszta zasnuta jest mgłą. Słowo daję, nie wiem, jak Lenka spała w nocy i w dzień, czy spała dużo czy mało, czy były problemy z usypianiem. Nie pamiętam dokładnie pierwszych kąpieli czy spacerów. Wszystko zlewa mi się w jedną wielką plamę. Działałam na autopilocie: umyć się, zjeść, odciągnąć, nakarmić, przewinąć, uśpić i tak w kółko.
Ciało i fizjologia. Tym, co w tej kwestii najbardziej mnie zaskoczyło, to rozmiar biustu. Owszem, spodziewałam się, że trochę się powiększy. Ale nie aż tak. U męża zyskałam przydomek Pamela. Zaskoczył mnie też brzuch. Wiadomo, nie spodziewałam się, że po tygodniu wróci do dawnych rozmiarów. Ale nie spodziewałam się też, że po 1-2 miesiącach od porodu dalej będę wyglądać, jakbym była w ciąży. Połogowe krwawienie zaskoczeniem nie było: dość obfite, ale nie jakoś okropnie uciążliwe. Była nim natomiast... pierwsza miesiączka, która pojawiła się już po upływie 2,5 miesiąca od porodu. Jest zdecydowanie bardziej obfita niż przed ciążą, ale za to zwykle całkowicie bezbolesna.
dobrze wiedzieć, czego się można spodziewać, bo mam wrażenie że o połogu mało się mówi...
OdpowiedzUsuńTo prawda, o połogu mówi się zdecydowanie za mało.
UsuńJa też się nie spodziewałam, że połóg będzie taki ciężki, ból okropny, a tu trzeba mieć siły żeby się dzieckiem zajmować... Coś słabo to natura pomyślała. Podpisuje się pod wszystkim co napisałaś. Na szczęście to mija, jestem 1,5 miesiąca po porodzie i juz jest w miarę ok, ale wspomnienia ciągle żywe..
OdpowiedzUsuńJa też jechałam na autopilocie na początku. Teraz nie będę hojrakować. Minimum miesiąc leżę, karmię i chodzę na spacery. Nigdzie nie jadę, nikogo nie odwiedzam, nikogo nie przyjmuję (to ostatnie to pewnie sem ne da).
OdpowiedzUsuńKurcze to nie zazdroszczę bo ja kompletnie nie wiem co to znaczy dokuczliwy polog..5dnibpo cesarce śmigalam juz prawie bez bolu,mały spał dużo w dzien i ładnie w nocy(budził się o stałych porach w nocy na karmienie),kp od początku bezproblemowo, kryzys w związku mieliśmy przed ciążą ;) a potem wrzucilismy na luz i po porodzie tez było super..(ale nie ratowalismy związku ciążą,żebym nie była źle zrozumiana,bo też uważam to za głupotę, tak po prostu u nas wyszlo samo z siebie;),no i wkurwy tez miałam większe w trakcie ciąży a nie po..ALE żeby nie było tak kolorowo to wkurwy i tryb robota mam teraz ze zmęczenia bo moje dziecko odkąd skończyło 5mcy(a ma 9) postanowiło w nocy nie spac,wisi na cycku całą noc i dop teraz mnie bolą,brzuch nadal nie taki jak bym chciała,a piersi nie dość że małe choć nadal karmiące (duże były przez 4mce)to juz lekko obciążone grawitacja.Tak wiec u mnie jakoś na opak wszystko i tęskno mi do pierwszych mcy po porodzie..
OdpowiedzUsuńU mnie tak demonizowany poród to był lajcik przy połogu. Dla mnie to była tragedia, że nie mogłam usiąść, że wszystko bolało... zdecydowanie nie byłam na to przygotowana....
OdpowiedzUsuńZ brzuchem u mnie tak samo! Ale okresu nie mam do dzisiaj - to już 3,5 miesiąca. A ciekawi mnie kiedy go w końcu dostane- zapewne w najgorszej sytuacji kiedy to będę daleko od domu ;p
OdpowiedzUsuńOj w samo sedno. też pisałam o połogu, bo o tym zdecydowanie się za mało mówi a to co można przeczytać to jakaś wersja lekkostrawna ;) u mnie poród był ciężki a połóg tragiczny, 10 szwów ciągnęło i ostatnia wyszła dopiero po miesiącu od porodu, armagedon z humorami - tyle to ja w życiu nie płakałam, kryzys w związku może nie, ale wesoło też nie było do końca, tryb robota - oj tak, szczególnie nocami gdy młody miał kolki. I ciągle nie rozumiem czemu tak dużo jest o porodzie a tak mało o tym co po nim, tak jak z romantycznymi filmami- pełno jest tych kończących się ślubem a tych co jest po ślubie jakoś mało...
OdpowiedzUsuńJa pierwszy miesiąc po porodzie spędziłam z dzieckiem w szpitalu a pierwszą dobę na drewnianym krześle z maluszkiem na rękach. Bolało jak diabli ale czego się nie robi dla swojej pociechy. Połogu nie wspominam tak tragicznie ale ja akurat miałam powaźniejsze zmartwienia niż ból tyłka.
OdpowiedzUsuń