Porządki w głowie i duszy
Dopada mnie znienacka, bez wyraźnej przyczyny. Przemożna potrzeba uporządkowania życiowej przestrzeni. Nie jest ważne, czy to wiosna czy lato, pora przedświąteczna czy noworoczna. Pewnego dnia otwieram oczy i wewnętrzny głos od rana domaga się segregowania, przeglądania, wyrzucania, układania.
Nagle zaczyna mnie drażnić książka, która leży na półce od kilku lat. Książka, którą przeczytałam, ale która mnie nie zachwyciła. I zaczynam zastanawiać się, czemu właściwie ona tu leży, skoro nie jest mi potrzebna do życia. Irytuje mnie sterta ciuchów, które co jakiś czas przerzucam z kąta w kąt, obiecując sobie, że w tym roku na pewno je założę. Drażni stos czasopism, które zbierałam nieraz latami w nadziei, że zajrzę do nich ponownie.
Nie chodzi o zwykłe posprzątanie, odgruzowanie mieszkania. Nie. Chodzi o zrobienie porządków w zakamarkach duszy i głowy, które niespodziewanie i głośno domagają się remanentu. Nie da się ich uciszyć. Z dnia na dzień wewnętrzna potrzeba nasila się. W końcu przystępuję do dzieła. Co robię?
Książki i czasopisma. "Sens", "Zwierciadło" i "Coaching" to trzy tytuły, które nabywam regularnie. Z szacunku do zawartej w nich wartościowej wiedzy nieraz żal mi wyrzucać. Piętrzą się więc w pokoju, łapiąc kurz i czekając na lepsze czasy. Przekładam z miejsca w miejsce, aż w końcu dochodzę do wniosku, że przecież i tak nie będę ich czytać po raz drugi. Do kosza. Po raz drugi nie czytam też książek. Zwykle w spokoju zostawiam tylko te, które wywarły na mnie największe wrażenie, a resztę oddaję/odsprzedaję/zagracam piwnicę rodzicom.
Subskrypcje. Dziennie dziesiątki niepotrzebnych maili. Jeden ze sklepu weterynaryjnego on-line, w którym zrobiłam zakupy kilka lat temu. Drugi z Bytomia, w sensie firmy odzieżowej, bo podczas kupna ślubnego garnituru nieopatrznie zapisaliśmy się na newsletter. Trzeci z pewnego portalu społecznościowego, w którym niegdyś założyłam konto, wkrótce o tym fakcie zapominając. Na co mi to wszystko? "Usuń z listy mailingowej". Klik. Zrobione.
FB. Klikam "lubię to" na stronie X. Pojawiają się propozycje. Klikam więc "lubię to" na stronie Y i Z. Pojawiają się kolejne propozycje. A potem ściana zagracona wieściami z fanpejdży, których treść tak naprawdę kompletnie mnie nie interesuje. Ostatnio więc zasiadłam przy laptopie i odgruzowałam swój profil. "Przestań obserwować", "Nie lubię", "Ukryj". Uff, od razu lepiej.
Uczucie ulgi, którego doznaję po zakończeniu wszystkich prac, jest nie do opisania. Jakbym otworzyła okno duszy, porządnie ją przewietrzając. Łatwiej się myśli i podejmuje decyzje. Nieco uważniej przyglądam się rzeczom, które pozostawiłam, a które widocznie na to pozostawienie zasługiwały. Uwielbiam ten stan.
O tak, zdecydowanie podzielam uwielbianie tego stanu. Szafa opróżniona. Tomek po latach (jeszcze "sprzede mnie") opróżnił swoją (co tam było?!?!?!). Fanpejdże odkliknięte, znajomi od znajomieni (bo tak naprawdę ich nie znam). I tylko z książkami mamy problem. Brak piwnicy. Żal wyrzucić. Na allegro wystawiałam, ale zajmuje to zbyt dużo czasu w stosunku do efektów.
OdpowiedzUsuńTeż tak mam od dwóch dni. Sterty worków wyrzuconych, fanpejdże odkliknięte i już czuję jak mój umysł robi się coraz jaśniejszy:)
OdpowiedzUsuńAleż tak... zwykłe sprzątanie oczyszcza nas umysł. Czujemy się lepiej, nawet nie świadomi, że tak, jak piszesz są to głównie porządki w głowie :)
OdpowiedzUsuńJa choć książek mam blisko 300.... to i tak są to pozostałości po części, które oddałam w ubiegłym roku do biblioteki ;) musiałam zrobić miejsce dla synka. Dalej jestem książkami zasypana ale to już nie na moje siły, żeby się ich pozbyć :P
Też mam problem z czasopismami, piętrzą się i kurzą. Szafa już dawno wysprzątana, ale tak jakby nadal prosiła o więcej. Natomiast namówiłaś mnie co do FB, idę w takim razie klikać.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńU mnie szafa sprzątnięta:) A reszta czeka...
OdpowiedzUsuńtaki reset potrzebny jest :)
OdpowiedzUsuńMam tak samo. Ale sprzatanie polega na przerzuceniu rzeczy w inne miejsce. Chociaz czasem zdarza mi sie zrobic radykalne odgruzowanie i wtedy mam takei uczucie lekkosci.
OdpowiedzUsuńmoją zmorą też są czytadła- raz uzbierałam trzy ponad metrowe słupki z Twojego stylu, Zwierciadła, Pani, InStyle, Glamour, Shape, Bluszcza, Charakterów i czegośtam jeszcze -przed wyrzuceniem wszystko przejrzałam i wydarłam co ciekawsze rzeczy i teraz przekładam raz na rok wycinki- choć tez cos wyrzucam.. także mini progres jest ale stosik nowy rośnie, bo mimo, że sama już nie kupuję magazynow (lub b.rzadko) to dostalam prenumeratę od Mikołaja ;)
OdpowiedzUsuńto prawda, ze sprzątanie oczyszcza, widzę ile u mnie by się przydało ogarnąć ale odkąd siedzę w domu mam zero chęci do tego wszystkiego, a kiedyś tak nie było... :)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Też tak robię.
OdpowiedzUsuńJedynie ciuchów nie wyrzucam/oddaję tylko kolekcjonuję na strychu....
Różnimy się książkami i ciuchami. Jeśli chodzi o książki, to niektóre mogę czytać wielokrotnie, a jak już brak miejsca na nowe, to myślę o nowym regale czy półce. Z kolei w pewnych ciuchach mogę nie chodzić i 2 lata, zanim znów założę, albo jak wiem, że nie założę, to eleganckie (np. suknie wieczorowe ze studniówki czy czyjegoś wesela) sprzedaję, zwykłe przeznaczam na robocze, a niektóre na szmaty (jak nikt nawet za darmo nie chce ;P).
OdpowiedzUsuń