Nie warto obwiniać się za błędy. Lepiej wyciągać z nich wnioski
Kilka tygodni po porodzie. Jak co dzień biorę do ręki kapsułkę z witaminą D i próbuję wycisnąć jej zawartość do buzi Lenki. Nagle kapsułka wyskakuje mi z dłoni i ląduje w kąciku ust leżącego noworodka. W jednej sekundzie w mojej głowie przewija się film, w którym witamina wpada do gardła, powodując zakrztuszenie się.
Kilka miesięcy temu. Lenka coraz bardziej mobilna. Po dość męczącej nocy kładę ją na łóżku z zamiarem zmiany pieluszki. Nie ma chusteczek pod ręką. Odwracam się na sekundę, chcąc chwycić paczkę leżącą na półce. W tej właśnie sekundzie Lenka obraca się na bok i spada na podłogę. Słyszę uderzenie i płacz. Dzwonię do pediatry, zadając mu wprost pytanie: "Córeczka spadła mi z łóżka, powinnam wpaść już w panikę czy jeszcze nie?". Na szczęście lekarz z tych niepanikujących, więc powiedział, żebym obserwowała córeczkę, ale jest pewny, że nic jej nie będzie.
Kilkanaście dni temu. Z portfela wypada mi kilka monet. Nie wiem dokładnie ile. Schylam się i zbieram je z podłogi. Po zakończeniu poszukiwań wciąż jednak nie daje mi spokoju myśl, że może coś przeoczyłam. Po niecałej godzinie widzę, jak Lenka podnosi coś z dywanu i kieruje w stronę buzi. Od razu do niej podbiegam i wyciągam jej z paluszków jednogroszówkę. Jednogroszówkę, którą mogła połknąć.
Mogłabym się obwiniać. Wyrzucać sobie, że jestem złą matką, bo dopuściłam do takich sytuacji. Ale tego nie robię. Bo wiem jedno: każda matka ma na swoim koncie podobne przewinienia. Zamiast tkwić w poczuciu winy, lepiej wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Teraz: witaminę D podaję wyłącznie na łyżeczce. Nigdy, przenigdy nie zostawiam Lenki samej na łóżku, nawet na chwilę. Kilkakrotnie w ciągu dnia robię inspekcję podłogi, sprawdzając, czy nie znajduje się na niej coś, co Lenka mogłaby włożyć do buzi.
A ja dalej witaminę D podaję bezpośrednio do ust :O to mi dałaś do myślenia...
OdpowiedzUsuńZ witaminą D mamy identyczną historię, mało zawału nie dostałam...
OdpowiedzUsuńja mam witaminę D w buteleczce w kropelkach (swoją drogą buteleczka kosztuje mnie jakieś 3 zł :D) i dodaje kropelki do mleka ;)
OdpowiedzUsuńZ kapsułką miałam tak samo, ale wpadła mi już tylko ta sama osłonka... nieszczęście zadziałałam błyskawicznie i nic się nie stało, jednak mnie dosłownie zmroziło wtedy. A potem już tylko na łyżeczce podawałam. Zdarza się to niestety często, bo już czytałam o podobnych zdarzeniach na blogach.
OdpowiedzUsuńDlatego mnie dziwi, dlaczego na opakowaniu (nie wiem, czy wszystkich, ale przynajmniej na tym, co ja mam) narysowane jest właśnie, że można podawać bezpośrednio do ust. Wg mnie powinno być wyraźnie napisane, żeby podawać na łyżeczce. Zaoszczędziłoby to nerwów wielu matkom
UsuńJakbym o sobie czytała :) Jak mój Filipek miał dwa tygodnie to wpadła mi do jego buźki kapsułka z witaminą D. Ja oczywiście zaczęłam panikować, a on ją w tym czasie połknął. Kazałam zadzwonić mężowi do pediatry i producenta witamin, ale zapewnili mnie, że nic mojemu małemu nie grozi :)
OdpowiedzUsuńmi wczoraj tak skakala na fotelu ze sie razem z nim przewrocilo. komiczna sytuacja nie wiedzialam czy plakac czy sie smiac...:)
OdpowiedzUsuńRany ale mi dałaś do myślenia. Miałam jutro kupić Vita D w kapsułkach a jednak po przeczytaniu Twojego wpisu kupię Vita D w aerozolu, nie będę musiała zawartość kapsułki wyciskać na łyżeczkę.
OdpowiedzUsuńW kapsułkach też może być, ale trzeba po prostu wyciskać na łyżeczkę. Albo bardzo, bardzo uważać, wyciskając do buzi :)
Usuń