Śliniak - jaki kupić?
Śliniak. Ważna rzecz. Wyłapuje to i owo wylatujące/wypływające/wypluwane z buzi naszej pociechy. Dopóki nie zaczęłam rozszerzać Lence diety, wydawało mi się, że wystarczy kupić pierwszy lepszy i sprawa z głowy. Myliłam się.Po przetestowaniu niezliczonych rodzajów śliniaków mogłabym się ogłosić śliniakową wyrocznią. W swych rękach (a Lenka pod brodą) miała już chyba każdy. Oto krótki poradnik, jak kupić dobry śliniak i nie zwariować.
Po pierwsze, żadne bawełny, frotte czy inne przemakalne powierzchnie. No, chyba że mamy mnóstwo czasu, chęci i za niskie rachunki za wodę. W takim wypadku sprawdzą się doskonale, bo trzeba je będzie prać po każdym użyciu. Nadawać się mogą tylko do jednego: tego, co sugeruje nazwa, czyli wyłapywania śliny, jeśli jej produkcja przy ząbkowaniu jest zdecydowanie zbyt intensywna. Tylko i wyłącznie ceratka. Ewentualnie silikon, ale...
Skusiłam się na śliniaki silikonowe BabyOno. Pomysł super, bo wystarczy spłukać pod strumieniem wody i po problemie. Okazało się jednak, że są one za małe (jedzenie więc ląduje dookoła śliniaka) i... zbyt absorbujące. Przez cały czas Lenka próbuje zobaczyć, co to jest na nim narysowane i usiłuje zdjąć go sobie z szyi. Sprawdza się natomiast doskonale jako zabawka, którą można do woli ciamkać.
Czyli na razie wygrywa ceratka. Druga ważna, wspomniana już, kwestia to rozmiar śliniaka. Przyznam, że napaliłam się na śliniaki w formie fartuszków z długimi rękawami. Nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że Lenka wybitnie nie lubi być ubierana. Zakładanie takiego fartuszka kończy się awanturą. A jak wiadomo: jak dziecko zasiada złe do posiłku, to potem jest już tylko gorzej. Skończyło się na jednym podejściu.
A więc: ceratka, rozmiar nie za duży, nie za mały. Kolejna sprawa: rodzaj zapięcia. Niech was Bóg broni przed śliniakami wiązanymi. Rzep, rzep i jeszcze raz rzep. Dlaczego? Patrz wyżej: dziecko nielubiące się ubierać.
Dochodzimy więc do konkluzji: ceratka, nie za duży, nie za mały, zapięcie na rzep. Nie zaszkodzi, jeśli obecna będzie też kieszonka na spadające resztki. I - uwaga, fanfary - mamy zwycięzcę:
Śliniak BoboBaby
No cóż wszystko chyba zależy od dziecka... my używamy praktycznie tylko te "szmatkowe", ale u nas śliniak jest tak bardziej na zasadzie "awaryjnie" bo synuś (póki co, a już 3 miesiące jak jadamy różne inne rzeczy niż mleko) nie pluje :) jedynie buźka troszkę wkoło ust umorusana. Ceratki są zbyt interesujące - łapie i wkłada do buzi w tym samym czasie co ja mu podaje łyżeczkę...
OdpowiedzUsuńTu naprawdę dużo zależy od dziecka - my mamy fartuszek z rękawkami, wiązany, ale nie ceratka tylko materiał taki jakby woskowany (przyjemniejszy dla dziecka). Rzepy nam się zbyt szybko zużywały - jak synek odkrył, że mocniejsze szarpnięcie pozwala zdjąć śliniak, to zaczęło go to bawić. ;)
OdpowiedzUsuńMy mamy właśnie ten silikonowy z BabyOno i jak najbardziej się sprawdza. :) Duży plus też dla zapięcia, nawet jak córka szarpie, to nie zdejmie.
OdpowiedzUsuńZ naszych jedzeniowych prób i tak najbardziej brudna zawsze wychodzę ja :)
OdpowiedzUsuńPrzyda się nam już nie długo :)
OdpowiedzUsuńu nas śliniak ubieram do odbijania... jak młody uleje to nie jest cały mokry ale na razie bawełna + rzep wystarczą dla 3 miesięcznego smyka :)
OdpowiedzUsuńNam też się pewnie niedługo przyda jakiś śliniaczek. Bardzo podoba mi się taki wodoodporny ze skip hopa - pszczółka albo biedronka. Ale ten na Twoim zdjęciu też jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Gdzie można zakupić ten ceratkowy śliniak? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa akurat kupiłam w sklepie Entliczek w Krakowie, ale można popatrzeć w innych z artykułami dziecięcymi. Jeśli dobrze pamiętam, to na Allegro też były :)
UsuńCO do śliniaków to wiem że jednymi z najlepszych są te z firmy Nattou. Kiedyś myślałam, że śliniak to śliniak, ale te są najlepsze. Nie przecieka nic na ubranko i łatwo się spierają. Ja kupowałam dziecku na electro.pl
OdpowiedzUsuńMy też przetestowałyśmy sporo. Zaczęło się od tych "ładnych", które z reguły okazywały się praktyce beznadziejne. Przemakały, po kilku praniach rzep przestawał trzymać, a te zapinane na napy z reguły miały tak rozmieszczone zapięcia, że albo "dusiły" dziecko albo córka miała "dekolt". W końcu kupiłam jej za namową mam w internecie taki z neoprenu. Może nie ma jakiegoś powalającego designu, do gustownych bym go nie zaliczyła, ale po tych wszystkich "piękniutkich", które się nie sprawdziły to ten jest naprawdę super. :) Nieprzemaka, mięciutki, szybko schnie, nie gniecie dziecka pod szyją, ma duży rzep do zapinania, tyle że nie nadaje się dla malutkich dzieci, które zaczynają jeść papki, bo jest raczej z tych "dużych". Kupowałam go na bibabu.pl, jest tam kilka wzorów do wyboru, ale tak jak napisałam - nie spodziewajcie się powalającego wyglądu :) Za to za praktyczność daję mu 6! :)
OdpowiedzUsuń