Dogorywam
Padam na twarz ze zmęczenia. Stąd też nieco dłuższa niż zazwyczaj cisza na blogu. Powodów jest kilka.
Po pierwsze, Lenka nie chce spać. Z łezką w oku wspominam czasy, gdy potrafiła urządzić sobie w ciągu dnia trzy drzemki trwające nawet godzinę każda. Teraz na samą myśl o próbie usypiania jej dostaję dreszczy. Nie chce spać. Zdarza się, że do południa zdrzemnie się na 30-40 minut. A potem to już hulaj dusza do wieczora. Oczy czerwone jak u królika, powieki same się zamykają, buzia ziewa. Ale nie zaśnie. Nie i już. Usypianie przypomina więc zabawę w: kto szybciej straci cierpliwość. Ona się drze. Ja włączam suszarkę. Ona wstaje. Ja ją kładę. Znowu wstaje. Znowu kładę. I tak w kółko, dopóki albo ja nie zrezygnuję i nie wyciągnę jej z wózka, albo dopóki ona nie padnie ze zmęczenia. Zwykle wygrywa ona.
Po drugie, Lenka wciąż ćwiczy stawanie. Tak ucieszyłam się, że JUŻ samodzielnie staje. Gdybym tylko wiedziała, że oznacza to ciągłe wgapianie się w nią, czy jeszcze stoi, czy już leży. Od kilku dni i tak jest lepiej, bo nauczyła się lecieć na pupę. Wcześniej leciała na łeb, na szyję, dosłownie. Wyłożyłam okolice łóżka kocem, ale i tak zdarzało się, że trafiała głową o podłogę. Czyli musiałam być w ciągłej gotowości.
Po trzecie, Lenka ma lęk separacyjny. Po południu z pracy wraca Pe, chętny, by nieco mnie odciążyć i zająć się córką. Problem w tym, że gdy tylko znikam za drzwiami pokoju, rozlega się jeden wielki ryk. Ryk, który ustaje tylko w moich ramionach. No, to by było na tyle, jeśli chodzi o wolne popołudnia.
Po czwarte, Lence wychodzą ząbki. Oznacza to kilkakrotne budzenie się w nocy z histerycznym płaczem.
Po piąte, żeby się ostatecznie - za przeproszeniem - dorżnąć, wzięłam zlecenie, które obecnie wymaga kilkugodzinnej pracy przy komputerze (dziennie). Często więc, gdy akurat jakimś cudem Lenka zaśnie, muszę podejmować decyzję: pisać czy gotować? Zwykle wygrywa pisanie, więc obiadu na stole brak, a ja faszeruję się kanapkami z nutellą (efekty widać w postaci 2 kg na plusie...). A do dalszej pracy zasiadam wieczorem, gdy Lenka już zaśnie (chwała, że chociaż z wieczornym zasypianiem nie ma problemu, tfu tfu).
Zabijcie mnie.
Znam ten ból - nasza dziecina, chociaż ciut młodsza też zrobiła się antydrzemkowa. Jeśli już coś się trafi , to proporcja usypiania do drzemki jest mniej więcej 2:1 niestety. Aaa, histeryczne ząbki powoli też mamy na tapecie. Także łączę się w matczynej półprzytomności...:)
OdpowiedzUsuńJakie zabijcie? Jak to było... poprawiasz koronę i zasuwasz dalej ;)
OdpowiedzUsuńOj wiesz przecież, że to zaraz minie. Zawsze mijało to złe :)
' poprawiasz koronę i zasuwasz dalej ' <3 Uwielbiam! I tego trzymać się trzeba!
UsuńSłuchaj musisz skupiać się na plusach danej sytuacji, ja tak robię i to pomaga - czasem jest jakieś przesilenie, ale tak jak pisze Magda - poprawiasz koronę i zasuwasz.
OdpowiedzUsuńJa np. zazdroszczę, że masz możliwość brania zlecenia i pracujesz w domu.
Dużo osób zazdrości pracy w domu, ale często jak już spróbuje, przekonuje się, że lepiej wyjść na te parę godzin do pracy. ;) Pisałam nawet kiedyś o tym.
UsuńNo właśnie :) Czasem wolałabym iść do pracy na kilka godzin, oderwać się od domu. No ale coś za coś, praca w domu (podobnie jak praca na etacie) ma swoje wady i zalety.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDoskonale Cię rozumiem i bardzo współczuję. Bardzo. Nie ma rady, musimy przetrwać. Może ktoś do Ciebie przyjść w ciągu dnia i odciążyć choć od ciągłego patrzenia na małą, gdy gotujesz?
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję .. moja mała ostatnio zasypia około 4-5 rano, a cały dzień hula .. pojęcia nie mam skąd ma tyle energii .. i również padam na twarz :)
OdpowiedzUsuńMogę tylko współczuć- my jeszcze na etapie- zje, śpi, kupka i tak w koło. Czasami popatrzy ale to godzina, dwie i znowu śpi. ...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, mój 13-miesieczniak też wariuje wieczorami, nie potrafię znaleźć na niego sposobu i nie ukrywam, że wkurza mnie. A, zęby też mamy na tapecie :-)
OdpowiedzUsuńWspółczuję i ostatnio czuję się bardzo podobnie, bo o ile dzień jest przyjemny to noce dla nas to jakaś katorga. Niech te zęby już wyjdą, bo ja nie dam rady. A podobno 3 pierwsze miesiące są najgorsze? Zaczynam się z tym nie zgadzać...
OdpowiedzUsuńOj my też mamy problem z zasypianiem od kilku dni... oby minęło. Drze się, pada ze zmęczenia ale za cholerę nie zaśnie.
OdpowiedzUsuńI tak zazdroszczę, że mąż po powrocie z pracy chce Cię wyręczyć/pomóc, mój mówi, że on cały dzień pracuje i tyle w temacie :O
Jak jest źle, to mówię, sobie, że 'to minie' :)
Moje dziecko od urodzenia było antydrzemkowe więc nawet nie wiem jak to jest mieć 3x w ciągu dnia po godzinie 'wolnego'. Coś za coś bo za to przesypia ciurkiem 12h w nocy :-)
OdpowiedzUsuńjak chcesz gotować itp., to wsadź ją w krzesełko do karmienia http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/S29067293/ i niech patrzy, co robisz w kuchni (daleko od kuchenki! mój mały jest zawsze na progu kuchni, nie w środku), śpiewaj piosenki, opowiadaj coś, daj do rączki zabawki... mój mały niemal nigdy nie śpi i nie spał w ciągu dnia, więc non stop wszystko robię z nim. a wolne popołudnia? raczej wolne 3 minuty... :) pozdr, Caroline
OdpowiedzUsuńjeśli Lenka nie siedzi stabilnie i pewnie, to zamiast krzesełka jeszcze może być kojec http://allegro.pl/lozeczko-turystyczne-kojec-moskitiera-gratis-i4845623364.html dokup sobie uchwyty do wstawania za kilka zł. dzięki temu możesz robić coś w kuchni czy brać prysznic, a dziecko obok Ciebie jest bezpieczne :) napisz, co myślisz o krzesełku i kojcu, ciekawa jestem. Caroline
UsuńKrzesłko mam. Lenka w nim, owszem, posiedzi... 15 minut ;) A na kojec niestety nam już brakuje miejsca w mieszkaniu :(
UsuńTo może łóżeczko turystyczne? Po złożeniu mało miejsca zajmuje, a jako kojec tymczasowy (nie na długie godziny) daje rade.
UsuńNo kochana... ja wiem że pewnie to na ciebie nie działa, no chyba że jak czerwona płachta na byka, ale to minie :)
OdpowiedzUsuńWitam :) Nominowałam Cie do Liebster Blog Awards:) Mam nadzieję, że skorzystasz z nominacji. Szczegóły u mnie na blogu http://ciazamija.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMoże teraz jest kryzys, ale my, matki, mamy to do siebie, że dostajemy supermoce, które pozwalają nam się zaadaptować do wielu sytuacji, szukać rozwiązań, poprawić swój poziom zorganizowania. Sama zobaczysz, że nawet jeśli z Lenką przez jakiś czas się nie zmieni, to i tak wypracujesz sobie jakiś system dnia, który pomoże Ci wszystko pogodzić i łączyć pewne zadania. :) Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ja ciągle się zastanawiam, jak to możliwe, że pomimo niedosypiania od ponad roku, jestem w stanie normalnie funkcjonować. Kobiety mają w sobie jednak ogromną siłę :) Trzeba tylko odpowiednich warunków, żeby się ona ujawniła.
UsuńO ja Cię... Dużo siły i wytrwałości Ci życzę! I oby nutella poszła w cycki! (albo tam, gdzie chcesz, może być też w diabły ;))
OdpowiedzUsuń