Lenka: 4,5 miesiąca
|
Om nom nom nom |
Zupełnie inny człowiek z tej Lenki, zupełnie. Śmiało mogę powiedzieć, że choć kochana i cudna jest od początku, to teraz przechodzi samą siebie. Poważnie. Cztero-, pięciomiesięczne niemowlę jest najsłodszym stworzeniem, jakie można sobie wyobrazić. Już tłumaczę dlaczego.
Świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość. Kiedy Lenka przygląda się zabawkom lub twarzom, widać, że robi to z ogromnym zaciekawieniem, analizując każdy oglądany fragment. Owe zabawki z łatwością chwyta w swoje łapki, obraca na wszystkie strony i, oczywiście, obowiązkowo ciamka. W końcu nadszedł ten moment, kiedy z dzieckiem można zacząć nawiązywać nieco bardziej intensywny kontakt. Odpowiada uśmiechem na uśmiech. Śmieje się, patrząc w lustro. Celowo napisałam "w lustro", bo ciężko mi sprecyzować, czy uśmiecha się do tej sympatycznej pani, czy do tego radosnego bobasa, którego ta pani trzyma.
Podczas noszenia na ramieniu nie zwisa już bezwładnie. Ciałko jest sztywniejsze, dzięki czemu dźwiganie jest nieco łatwiejsze. Można też zauważyć pierwsze, pewnie trochę przypadkowe, próby przytulania się, połączonego z "wgryzaniem się" dziąsłami w ramię i wbijaniem paznokci w szyję (serio, waszym dzieciom paznokcie też rosną w tak zastraszającym tempie?). W dalszym ciągu Lenka chętnie gada, chociaż nie potrafię stwierdzić, czy to jeszcze głużenie, czy już gaworzenie. Po intensywnych ćwiczeniach "rrrr" przeszła na łagodniejsze, bliżej nieokreślone głoski.
Spore postępy poczyniła również w rozwoju motoryki (czy jak to się profesjonalnie zwie). Z łatwością obraca się z pleców na brzuch. Odnoszę wrażenie, że nawet ze zbyt dużą łatwością, bo przewraca się nieustannie. A że chwilowo zapomniała, jak wrócić na plecy, muszę być w CIĄGŁYM pogotowiu. Będąc na brzuszku, podpiera się już nie tylko na przedramionach, ale i dłoniach. W takiej pozycji podejmuje pierwsze próby sięgania po zabawki, choć jeszcze z marnym skutkiem. Z kolei leżąc na plecach, opanowała chwyt za obie stopy. Czekam na moment, kiedy stopy wylądują w buzi.
|
Obrót na brzuch? Mówisz i masz! |
Coraz śmielej poczyna sobie również w kwestii siadania. Z pozycji leżącej jeszcze rewelacji nie ma, ale kiedy ułożona jest na moich nogach w pozycji półleżącej, napina brzuch i po lekkim wsparciu z mojej strony z łatwością siada wyprostowana. Oglądanie świata z innej perspektywy przypadło jej do gustu, bo siadać próbuje cały czas.
Rozszerzania diety ciąg dalszy. Lenka spróbowała już dyni z ziemniakami, marchewki z ziemniakami, jabłka z marchewką i suszonej śliwki. Wszystko zjada ze smakiem i - na szczęście - zaniknął odruch wypychania jedzenia językiem. Teraz sama otwiera paszczę, czekając na kolejną łyżeczkę. Póki co sięgam po gotowe słoiczki. Za radą pediatry zresztą, z którym się zgadzam, że jeśli nie ma się pewności co do kupowanych w sklepie warzyw, lepiej jest właśnie podawać słoiczki. Oczywiście trzeba czytać skład i wybierać te najlepsze. Całkiem sensowne wydają się być Hipp Bio, ale trafiają się też BoboVity i Gerbery. Z tego, co mówił lekarz, samodzielne gotowanie dobrze jest rozpocząć po ok. dwóch miesiącach od rozpoczęcia rozszerzania diety.
Dzięki Bogu, w końcu mogę powiedzieć, że funkcjonujemy według czegoś, co nazwać można harmonogramem. Wygląda on zwykle tak:
5.00 pobudka, karmienie Bebilonem
5.00-6.00 samodzielna zabawa w towarzystwie półprzytomnej matki, leżącej obok (Lenka śpi w łóżeczku, ale rano biorę ją do siebie)
6.00-7.00 lub 6.00-8.00 drzemka (dosypiamy sobie obie)
8.00 zaczynamy dzień, czyli przewijanie, przebieranie, zabawa, ja w tym czasie staram się ogarnąć siebie i tak do ok. 10.00
10.00 karmienie moim mlekiem (ciekawi mnie to, że od 5.00 Lenka nie chce jeść, ale widocznie taką ma potrzebę)
10.00-12.00 spacer połączony z drzemką
12.00 obiadek, czyli cały słoiczek plus kilkadziesiąt ml przegotowanej wody do picia (pediatra doradził, aby uczyć dziecko gaszenia pragnienia wodą, nie sokami)
12.00-14.00 zabawa i drzemka
14.00 karmienie Bebilonem
14.00-16.30 zabawa i drzemka
16.30 deserek, czyli mniej więcej pół słoiczka jakiejś papki owocowej, czasem popijanej wodą
16.30-17.30 lub do 18.00 zabawa
17.30 lub 18.00 karmienie Bebilonem
18.00-20.00 zabawa i drzemka
ok. 20.00 kąpiel, z wieczornym karmieniem różnie bywa, bo czasem wystarczy już Lence to karmienie późnym popołudniem, a czasem jeszcze przed kąpielą wypija trochę Bebilonu
nocne karmienie (moim mlekiem) wypada różnie, czasem o północy, czasem o 1.00, a czasem dopiero o 3.00
To tak z grubsza. Oczywiście odstępstwa się zdarzają, są dni kiedy cały opisany plan szlag trafia.
Pokarm odciągam dwa razy dziennie, rano i wieczorem, po ok. 200 ml.
13 komentarze: