Łóżeczkowanie, czyli jak Lenka przeniosła się do swojego łóżeczka
Noc z 5 na 6 sierpnia 2014 roku. Lenka po raz pierwszy zasnęła w swoim własnym łóżeczku, przesypiając noc od 20 do 6, z jedną przerwą na karmienie o 2.30. Przeprowadzkę uznaję więc za udaną.
Od pierwszych dni życia Lenka spała w łóżku ze mną. Nie wynikało to z przekonań czy z praktykowania określonej teorii wychowawczej, lecz z wygody. Noworodek budzi się w nocy często, bardzo często, więc zamiast nieustannie wstawać do łóżeczka, wolałam ją położyć OBOK (zapamiętajcie, to jest słowo kluczowe) siebie. Z góry jednak wiedziałam, że prędzej czy później zostanie oddelegowana. Przede wszystkim u nas nie wchodziło w grę spanie w trójkę: ja, mąż, dziecko. Mężowi zdarza się lunatykować i buszować po łóżku, więc powodu chyba nie muszę zbytnio tłumaczyć. Nie wyobrażałam sobie więc, że przez kilkanaście miesięcy (nie daj Boże - kilka lat!), będziemy spać osobno. A czemu akurat wczoraj podjęłam pierwszą próbę "łóżeczkowania"? Od paru dni Lenka wędruje po łóżku. Nieraz budziłam się, mając ją tuż za swoimi plecami. Zaczęłam się bać, że ją przygniotę. Postanowiłam więc spróbować i... sukces.
Jeśli planujecie postąpić podobnie, mam dwie rady. Oczywiście, trzeba pamiętać, że każde dziecko jest inne. To, co sprawdziło się u mnie, niekoniecznie musi się sprawdzić u kogoś innego.
Kształtuj przyzwyczajenia. Dziecko oczekuje tego, do czego zostało przyzwyczajone. Jeśli więc każdego wieczoru otrzymywało pokaźną dawkę noszenia i kołysania, po czym zasypiało wtulone w mamę lub tatę, nie można oczekiwać od niego, że nagle, z dnia na dzień, o tym zapomni i zadowoli się pustym łóżeczkiem. Dlatego ja od samego początku starałam się nie przyzwyczajać Lenki do tego typu praktyk. Nie zasypiałyśmy wtulone w siebie. Ja leżałam na swojej połowie łóżka, a Lenkę kładłam w rożku na drugiej połowie. W razie potrzeby głaskałam ją po główce, "szumiałam", trzymałam za rączkę. I tak przesypiałyśmy noc. Na pewno dużym ułatwieniem było to, że nie karmiłam piersią (po nakarmieniu butelką odkładałam więc Lenkę z powrotem na miejsce) oraz to, że Lenka jest spokojnym, bezkolkowym i (chwała Panu!) mało płaczliwym dzieckiem.
Bądź konsekwentna. Kiedy ułożyłam Lenkę do łóżeczka, zaczęła marudzić. Myśląc, że oto nadchodzi porażka, przeniosłam ją z powrotem do siebie. Naszła mnie jednak refleksja, że kiedyś w końcu musi to nastąpić. Znowu więc wsadziłam do łóżeczka, podałam smoczka, zaczęłam "szumieć" i głaskać po główce. Po ok. 15 minutach zasnęła. Bez płaczu, bez protestów (swoją drogą pozostawianie dziecka do wypłakania uważam za barbarzyństwo). Bycie konsekwentnym (nie mylić z byciem surowym) to według mnie zasada numer jeden, którą należy się kierować, wychowując dziecko.
U mnie to wystarczyło. Mam nadzieję, że i wam trochę pomogłam.
Nasza Hanka od początku zasypia w swoim łóżeczku, które stoi... 40 cm od mojego boku łóżka:) po nocnym karmieniu ok 3-4 e nocy zostaje z nami w łóżku, ale myślę nad tym, by ją odkładać. Zawsze jednak, gdy nadchodzi ten moment boję się, że się rozbudzi i myślę sobie "dobra, jutro ją odłożę, a dziś się wyśpię". hehehe:))
OdpowiedzUsuńHe he, to zupełnie tak jak u nas :)
Usuńmnie też to czeka, chociaż wolałabym od razu małego uczyć spać w łóżeczku, ale wiem, że teoria swoją drogą a praktyka swoją ;)
OdpowiedzUsuńNasz Wojtuś od początku zasypia u siebie w łóżeczku 'usypiany' przez mojego męża. Usypianie to polega na tym, że mąż nad nim stoi i na siebie patrzą parę min i Wojtek zasypia. W nocy po karmieniach odkładam dziecko do łóżeczka, gaszę światło i natychmiast (ja) zasypiam, jak mniemam Wojtek też bo budzi mnie płaczem dopiero za ok 2h :-) dopiero nad ranem, jak zaczynają się kolki to Mały zostaje ze mną w łóżku bo kładę go na brzuszku i muszę go mieć na oku. Co jak co ale narazie w kwestii spania nocnego nie mogę na moje dziecko narzekać. Jeszcze jakby tylko spał dłużej niż te 2-3h... :-)
OdpowiedzUsuńMichaś też spał ze mną w łóżku i to wtulony we mnie bo zwykle zasypialiśmy razem podczas karmienia. Po powrocie z urlopu stwierdziłam, że już jest na tyle duży, a kolki ustępiły, że zaczniemy przyzwyczajać go do spania w swoim łóżeczku. Przeczuwałam ciężkie czasy...a tu pierwszy dzień po urlopie wieczorem Michaś bawi się karuzelą w swoim łóżeczku. Ja poszłam do łazienki naszykować się do spania, mąż poszedł z psem na spacer. Wracamy do pokoju, a Michaś grzecznie śpi w sowim łóżeczku, bez awantur, bez karmienia, bez przytulania...Cuda cuda...
OdpowiedzUsuńU nas od początku oboje maluchów spało u siebie choć czasami nie miałabym nic przeciwko spania z nami to jednak za bardzo się bałam że przygniotę swoje dziecko... pozdr i zapraszam do nas
OdpowiedzUsuńKuba spał u siebie w łóżeczku od początku :) Ale domyślam się, że taka przeprowadzka z łóżka rodziców do swojego to duża sprawa! :D Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuńMałgosia też z nami spała z wygody właśnie, czasami trochę w łóżeczku a trochę z nami, na początku między nami ale jak 2-3 razy znalazłam ją przykrytą caluśką kołdrą to zaczęła spać tylko obok mnie i przykrytą swoim kocykiem :D A tylko u siebie zaczęła od 4 mieś kiedy zaczęła się na brzuszek przewracać.
OdpowiedzUsuńJuż tęsknisz? Ja tęskniłam hihi
Kurcze, jednak takie odłóżeczkowanie może być problematyczne, ale najważniejsze że sobie poradziłyście:)
OdpowiedzUsuńU nas ten problem odpadł, bo Zo od początku śpi w swoim łóżeczku tylko po porannym karmieniu o 5.30/6. zabieram ją do siebie na poduszkę, wtedy daje mi podrzemać nawet do 9:D