Lenka: 10. tydzień
W ciągu ostatnich kilku dni Lenka zmieniła się nie do poznania. I chodzi nie tyle o wygląd, choć i tu nie próżnuje, co o charakter. Moja mała dama wydoroślała. Coraz mniej czasu marnuje na marudzenie, a poświęca go raczej na tzw. aktywne czuwanie. Czyli rozgląda się z uwagą na wszystkie strony i zawiesza wzrok na co ciekawszych obiektach. Jak się również okazało, jest bardzo pogodnym dzieckiem. Rano, skoro świt, gdy tylko mnie zobaczy, uśmiecha się cudnie od ucha do ucha, pokazując swoje śliczne dziąsełka. Humor nie opuszcza jej także w ciągu dnia. Czasem wystarczy tylko uśmiechnąć się do niej, "zatitać" (czyt. "titititit"), ewentualnie powiedzieć coś równie głupiego, ale koniecznie wesołym tonem, i już bananek na buzi. Słodkości dodają wydawane przez nią odgłosy zadziwienia i zachwytu. Miodzio i tona lukru. Jej łagodniejsza natura ujawnia się też w nocy. Od tygodnia, ku mojej uciesze, budzi się tylko dwa razy, zwykle w okolicach godziny 2 i 5, zasypiając od razu po wypiciu ostatniego łyku mleka.
Lenka nabyła także nową umiejętność. Dotychczas piąstkę ssała tylko w pozycji "na matczynym ramieniu", gdy akurat paluszki znalazły się tuż pod jej buzią. Teraz piąstkę ciamka również na leżąco, samodzielnie celując łapką do ust. Wyraźnie widać, że nie jest to kwestia przypadku, a zamierzony proces będący wynikiem coraz lepszej koordynacji oko-ręka (matko, ale naukowo zabrzmiało...). Tym, co mnie jednak najbardziej zaskakuje, jest to, jak Lenka poznaje znajome twarze. Jeśli pojawi się ktoś nowy, przygląda mu się z uwagą. Kiedy natomiast w zasięgu wzroku ujawnię się ja lub moja mama (przez większość dnia to z nami ma do czynienia), od razu w oczach błyszczą radosne iskierki. Największe zdziwienie ogarnęło mnie wtedy, gdy poznała babcię po samym głosie, czyli nie widząc jej, a jedynie słysząc o poranku, zaśmiała się w głos.
Pannica rośnie jak na drożdżach. Na chwilę obecną waży 5100 g, a na długość mierzy 62 cm. Stópka: 10 cm.
A ja? Ja w końcu wybrałam się do fryzjera i pomalowałam paznokcie u stóp na krwistą czerwień. Co w połączeniu z coraz dłuższym snem daje całkiem wyspaną i szczęśliwą matkę.
To już 10 tygodni!? Kiedy to uciekło... ani się obejrzymy a dzieci pójdą do szkoły, przyprowadzą pierwszego chłopaka, potem to już matura, studia, a my będziemy stare ;) Zagalopowałam się ;)
OdpowiedzUsuńSłodka jest na maxa !
OdpowiedzUsuńPamiętam to radosne ciumkanie piąstek, często obu na raz :)))
Twoja Lenka to mała dama bo tą piąstkę tylko delikatnie degustuje a mój Grześko to jak się dopadnie to ssie aż mlaska :)
OdpowiedzUsuńU nas trwają próby wpakowania piąstek do buzi, udaje się wpakować tylko pojedyncze paluszki, moja Hanka ma 7 tygodni i jakoś tak właśnie za 3 planuję fryzjera. Wracamy do żywych:)
OdpowiedzUsuńNo i widzisz Mamo, coraz lepiej jest:)
OdpowiedzUsuńAle fajniutka :))
OdpowiedzUsuńhttp://zapisane-wspomnienia.blogspot.com/
O mamo, ale pięęęęęękna!!!!!! <3
OdpowiedzUsuń