Jak przetrwać pierwszy miesiąc macierzyństwa?
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ba, mówili wręcz, że będzie trudno. Nie spodziewałam się jednak, że chwilami będzie AŻ TAK ciężko. Że czasem będą pojawiać się myśli: "w co ja się wpakowałam?", że będę miała ochotę chwycić za walizkę i pójść w siną dal. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że pierwszy miesiąc macierzyństwa był - jak do tej pory - najtrudniejszym okresem w moim życiu. A jeśli ktoś powie, że początki macierzyństwa to wąchanie fiołków i zajadanie się różem, to uznam, że albo zwariował, albo kłamie.
Nie straszę, broń Boże. Jedynie z dobrego serca ostrzegam, żeby zawczasu odpowiednio się nastawić. Zawsze można się pocieszyć tym, że przy drugim dziecku to już podobno z górki.
Jak przeżyć pierwszy miesiąc i nie oszaleć?
1. Daj sobie pomóc. Kiedyś standardem był dom zamieszkiwany przez kilka pokoleń. Gdy rodził się kolejny członek rodziny, zajmowały się nim ciocie, babcie, prababcie i inne chętne do pomocy osoby. Dziś mało która młoda mama ma takie komfortowe warunki. Zwykle cały ciężar opieki nad maluchem spada na zmęczoną porodem i zalaną hormonami matkę oraz nieco zagubionego ojca. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że ojciec najczęściej spełnia się w roli żywiciela rodziny, to właśnie matka ma wszystko na głowie. Niedobrze, jeśli kobieca duma nie pozwala przyznać się do słabości i powiedzieć wprost: "nie daję rady".
Proś, a będzie ci dane. Proś więc o wsparcie, a gdy ktoś z dobrego serca sam ci je oferuje, nie odmawiaj. Nie jesteś terminatorem, a korzystanie z pomocy innych nie jest oznaką słabości, a zdrowego rozsądku.
2. Będzie lepiej. Śpisz po 2-3 godziny na dobę, szarpiesz się z karmieniem piersią, bo tak bardzo chciałaś, płaczesz po kątach i zarzekasz się, że to pierwsze i ostatnie. W takich chwilach, gdy ktoś mi mówił, że już niedługo będzie lepiej, miałam ochotę wziąć młotek i zrobić z niego użytek, na sobie i tym kimś. Prawda jest jednak taka, że po pierwszym miesiącu, a w szczególności po dwóch miesiącach, naprawdę jest lepiej.
Pierwszy miesiąc to ciągłe zmęczenie i hormonalna huśtawka. Przygnębienie potęguje fakt, że za cały wysiłek matka w zamian nie otrzymuje nic, ani uśmiechu, ani przytulenia, ani nawet głębokiego, świadomego popatrzenia w oczy. Poczekaj kilka tygodni, a maluch wynagrodzi cały trud.
3. Pomyśl o sobie. Nie namawiam cię do tego, żebyś codziennie robiła pełny makijaż i paradowała po mieszkaniu w małej czarnej. Powinnaś jednak czuć się dobrze we własnej skórze. Stań przed lustrem i szczerze przyznaj, jakie myśli przychodzą ci do głowy:
a) nie jest źle
b) wyglądam super
c) o Chryste, kto to jest?
d) chyba się zabiję
Jak ognia unikałam chodzenia w powyciąganych dresach, z tłustymi włosami i cieniami pod oczami. Nawet gdy padałam na twarz ze zmęczenia, starałam się zadbać o fryzurę (w sensie codziennie umyć włosy i jako tako związać), na twarz nałożyć krem, a pod oczy korektor i ewentualnie machnąć rzęsy tuszem. Z ubrań polecam zestaw legginsy plus tunika.
I na koniec pamiętaj: nie ma matek idealnych, są matki wystarczająco dobre.
27 komentarze: