Słońce po burzy + USG bioderek

11:38 Gosia Komentarzy: 11

Mam się lepiej. O wiele lepiej niż wczoraj. Kryzys chwilowo pokonany.

Ogólnie wczorajszy dzień do udanych nie należał. Lenka przechodzi skok rozwojowy, więc marudzi przeokrutnie. Wczoraj to marudzenie osiągnęło apogeum: grymasiła calutki dzień, mając w pupie to, że niemowlęta czasem powinny spać. Dodatkowo frustrowało mnie to, że czeka nas popołudniowa wizyta na USG stawów biodrowych. Już więc widziałam oczami wyobraźni, jak wpadam tam z wyjącym dzieckiem na rękach. Sama sobie powyłam trochę tuż przed wyjściem. Na dokładkę, na 10 minut przed wyjściem, Lenka przypomniała sobie, że fajnie byłoby possać cyca.


Z obłędem w oczach pojechałam więc na wizytę. Mimo że wizyta prywatna, to i tak musiałyśmy czekać 30 minut. Co więcej, okazało się, że na dokładnie tą samą godzinę umówiony jest też ktoś inny. Na szczęście pan był na tyle miły, żeby nas przepuścić (może przestraszył go ten obłęd w matczynym spojrzeniu?).

Weszłyśmy do gabinetu. Przyjął nas wyjątkowo zblazowany, "wczorajszy" lekarz. Lenka chyba też go nie polubiła, bo demonstracyjnie wysikała się na leżankę. Podczas badania oczywiście ryku było co niemiara. A na końcu i tak się okazało, że wszystko na nic, bo podobno przyszłyśmy za wcześnie... Na wypisie ze szpitala jak byk napisane jest "USG stawów biodrowych w 4-6 tygodniu życia", a tu lekarz mówi, że teraz i tak wszystkie struktury nie są jeszcze rozwinięte, więc musimy przyjść za kolejne 4-6 tygodni. O chęć dorobienia sobie go nie posądzam, bo mimo że badanie było prywatnie, to w ramach mężowego ubezpieczenia pracowniczego, więc darmocha. Zalecił też profilaktycznie szerokie pieluchowanie. W internecie znowu czytam, że należy go unikać, bo właśnie zaburza rozwój stawów... I bądź tu matko mądra.

Umęczone wróciłyśmy do domu. Kąpiel i do wyra. Na koniec dnia Lenka ponownie się do mnie odśmiechnęła, jakby chcąc mi powiedzieć: "ej, matka, nie martw się, dzisiaj sobie pośpisz, a jutro będzie lepiej". I pospałam sobie. Lenka budziła się na karmienie co 4 godziny, a poranna pobudka nastąpiła dopiero o 8. Podczas karmienia chętnie chwyciła obie piersi (przez nakładki of kors, ale to i tak sukces). Teraz nagrzewamy się w ogrodzie, a ja piszę do Was spod rozłożystej jabłoni, popijając kawę zbożową.

Dziękuję Wam wszystkim za słowa otuchy. Pewnie jeszcze nieraz będę ich potrzebować, ale dzisiaj jest już lepiej. Chciałabym też zachęcić wszystkie mamy, które wpadają w tego typu doły, żeby nie wstydziły się o nich mówić/pisać. Macierzyństwo to nie tylko uśmiechy i zabawy, ale też kupy, łzy i nieprzespane noce.

G.

11 komentarzy:

  1. Doskonae rozumiem ten stan. Ja wczoraj sobie popłakałam bez powodu. Naprawdę nie miałam powodu. Ani zmęczona nie byłam, wszystko co zaplanowałąm to zrobiłam i jak mąż wróciłz pracy to zaczęłam płakać. Biedny chłopina miał mętlik w głowie i naprawdę nei mógł pojąć ze to hormony. Nawet juz by mu ulzyc chcialam powiedziec ze palcze bo dzis przypalilam sobie obiad czy tez zgubilam kolczyk ;p A tak dalej probuje pojac kobieca logike ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się, że już lepiej! U mnie dziś miazga, od 6 rano do 12 non stop płacz, dopiero teraz dałam radę się przebrać z koszuli nocnej... Z tym usg to właśnie dziwna sprawa bo ja też mam na pieczątce ze szpitala 4-6 tydzień no ale pediatra na pierwszej wizycie powiedziała, że po 6 tygodniu najlepiej.
    Zazdroszczę uśmiechów córki bo mój mały Grześko ani myśli się śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do usg to chyba faktycznie byliście za wcześnie, choć nie znam się na tym dokładnie. My byliśmy 15 maja i to było w sam raz, a moja córka mies. starsza.
    Ale niektórzy lekarze inaczej doradzają, ciężko czasami w tym wszystkim się połapać.

    OdpowiedzUsuń
  4. I u nas czasem wilgotne oczy. Malutki nie pozwala sie odłożyc nawet na moment. Tylko na rekach przestaje plakac a rece mi juz dretwieja. Ale jego (jeszcze raczej przypadkowy) usmiech rozwiewa wszystkie ciemne chmur

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm.. no dziwnie z tymi bioderkami. Ja byłam z M. jak miała niespełna cztery tygodnie i nikt się temu nie dziwił. Kontrolę mamy za 3 miesiące. I fajnie, że piszesz o dołach, jeśli je masz. Też bym pisała, a nie piszę nie dlatego że uprawiam slodko pierdząco-różowe macierzyństwo i blogowanie, a dlatego że miałam to szczęście że mnie to ominęło (co i tak jest dziwne bo z reguły wszelkie możliwe problemy tego typu mnie nie omijają). Buzia G., nie dajcie się tam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzloty i upadki, tak chyba musi być. My idziemy w 6 tygodniu, po szczepionkach-takie mamy zalecenie. Ciekawe jak to wyjdzie. P.S. Widzę, że Twoja Lenka to taka mała księżniczka, elegancko zawsze wystrojona do zdjęcia:) jest cudna! Ciekawe czy te oczyska niebieskie takie jej zostaną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziwne, mnie dziś pediatra mówiła, że ortopedzi dziecięcy chcą jak najszybciej to USG robić, bo napięcie mięśniowe inne i w ogóle. Więc my mamy już iść, a nie czekać. Co lekarz, to inaczej, pff.

    Cieszę się, że się wyspałaś, że się humor poprawił i że Lenka zjadła drugiego cyca! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja już zgłupiałam... Ciekawa jestem, co powie Ci ortopeda.

      Usuń
  8. Tak to jest jak sie jest rodzicem po raz pierwszy. Kazdy radzi, w internecie sprzeczne informacje, a ja to bym sie chyba lekarza wolala posluchac. Sama nie wiem. Pozdrawiam Was kochane serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co to za lekarz. Wszędzie proszą aby z dzieckiem isć jak ma 4-6tyg, u nas żadnego problemu nie robili. Lekarz normalnie zbadał młodego, który też oznaczył teren (a jak!) i pokierował aby na kolejną kontrolę przyjść jak będziemy w wieku 6 mies. Dodatkowe pieluchowanie przypisuje się tylko jeśli jest jakiś problem, a nie zapobiegawczo. Odradzono nam również spanie na boku, już się podobno od tego odchodzi.. Nie wiem dlaczego, przecież od lat dzieci tak śpią i jest ok. Tak czy inaczej mój 2,5 miesięczniak nie lubi już tak spać i nie ma bata aby został w tej pozycji jak go matka ułoży ;/

    OdpowiedzUsuń
  10. halo;)

    jestem tutaj po raz pierwszy, już nie pamiętam jak do Ciebie trafiłam.
    Nieważne. Chciałam Ci tylko napisać jedno

    kobieto dasz radę. Pierwsze trzy miesiące są najtrudniejsze.
    Mam 10mc. synka. Przez pierwsze tygodnie jego życia byłam cieniem człowieka, miał straszne kolki, karmienie piersią nam nie wychodziło, ciągle płakał i płakał a ja konałam każdego dnia.

    Przeżyłam i mogę napisać, że warto było. Bo po tych ciężkich chwilach nadchodzi wielkie szczęście, mnóstwo śmiechu, radości, wspólnych zabaw, świadomego przytulania...
    to wszystko na Ciebie czeka. Bądź dzielna, nie jesteś sama:)

    powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń