Lenka: 1. miesiąc
No i proszę, ani się obejrzałam, a już mam w domu nie noworodka, a niemowlaka. Miesiąc zleciał mi błyskawicznie, ale może to i dobrze, bo lekko nie było. Najgorzej wspominam dwa pierwsze tygodnie. Trudności z karmieniem, hormonalna huśtawka, totalne zmęczenie. Początki macierzyństwa to nie bajka. A jeśli już, to połączenie "Teletubisiów" z "Czerwonym kapturkiem", czyli miks całkowitego ogłupienia i wilka z wielkimi oczami, czyli psychicznego doła, czającego się na każdym rogu.
Teraz jest lepiej. I inaczej, przede wszystkim. Lenka zmieniła się całkowicie. Patrzy się głęboko w oczy, śledzi wzrokiem twarze i obiekty, odwraca głowę w kierunku grzechotki, coraz częściej przechodzi w tryb czuwania. Nie wiem, czy tak mają wszystkie niemowlęta, czy tylko mój egzemplarz ma taki zwyczaj, ale gdy zasypia po karmieniu, zawsze uśmiecha się od ucha do ucha, zawsze. Co najważniejsze, zaprzyjaźniła się z piersią. Prawą. Chwyta od razu. Na lewą jest jeszcze obrażona, ale to podejrzewam wina piersi, nie Lenki, bo cyc jakiś taki inny. Brodawka pół płaska-pół wklęsła, a do tego mimo wysiłków Lenki pokarm wypływa z opóźnieniem. Nic dziwnego, że strzela focha i domaga się przystawienia do prawego cyca.
Jeśli się nie naje, dostaje butelkę (Dr Brown's sprawdza się doskonale). I tu powracam do kwestii bekania i puszczania bąków. Nigdy bym nie przypuszczała, że tyle radości będzie sprawiać człowiekowi powietrze uchodzące z pociechy dołem i górą. A uchodzi coraz łatwiej. Kilka dni temu zaliczyliśmy epizod 3-godzinnego płaczu, matka więc wpadła w panikę, że oto zaczyna się przygoda z kolkami, ale na szczęście, póki co, cisza. Przyczyn owego ataku wzdęć dopatruję się w probiotyku BioGaia, więc radzę podchodzić do niego z dystansem (o czym będzie w osobnym poście).
Lenka rośnie jak na drożdżach. Właśnie dzisiaj przekroczyła próg 4 kg. Przyrost wagowy najlepiej widać na ciuszkach, które w zastraszającym tempie stają się przyciasne. Mamy za sobą kilka wizyt położnej i odwiedziny pediatry. Wszystko dobrze. Za dwa tygodnie planujemy szczepienie: 6w1 i pewnie rotawirusy.
A co u mnie?
Trzymam się nieźle, choć kryzysy się zdarzają, spowodowane głównie niezaspokojeniem podstawowej ludzkiej potrzeby, czyli snu. Nastroju nie poprawia też codzienna monotonia, ale staram się z nią walczyć dobrze znanymi sposobami, czyli przegląd prasy, książka, internet (kocham internet miłością dozgonną!), sprzątanie (tak, tak, nic mnie tak nie odpręża jak porządne odkurzanie). Poza tym coraz większe odrosty przypominają mi o niespełnionym jeszcze marzeniu, czyli o wizycie u fryzjera. Do wagi sprzed ciąży zostały mi już tylko 2 kg, lecz podejrzewam, że ukrywają się one nie na brzuchu i okolicach, a w piersiach, które przybrały imponujące rozmiary.
G.
Lenka jest taka śliczna, taka maleńka... Już chyba nie pamiętam kiedy to moje dzieciątko było takie malusie...
OdpowiedzUsuńFajnie, że wszystko jest dobrze :)
Dużo zdrówka dla Lenki i dużo sił i cierpliwości dla Ciebie droga mamusiu :)
Śliczna jest. :) Moja Julka też się uśmiecha przez sen, a teraz już i do nas - tak świadomie.
OdpowiedzUsuńZostały ci tylko 2 kg? O to super!
Z takim maluszkiem to bywa różnie, czasami ciężko, wiadomo, ale najważniejsze, że ogólnie wszystko dobrze
pozdrawiam
Jest przepiękna. Ja dziś byłam z wizytą w szpitalu u nowonarodzonej siostrzenicy :) Jaka darta jest, więc już sobie wyobrażam te nieprzespane noce świeżej mamusi :)
OdpowiedzUsuńO rany, faktycznie ten miesiąc minął ekspresowo! Wydawałoby się, że dopiero co czytałam Twoją relację z porodu :)
OdpowiedzUsuńOch piękna jest! Pociesza mnie bardzo fakt, że dokarmiasz butelką, bo u nas podobnie rzecz się ma. Wszystko właśnie przez moje małe brodawki. Udało nam się karmić tylko dzięki nakładkom, więc polecam Ci spróbować nakładki na tą "gorszą" pierś. Początkowo trudno je ogarnąć- nie wiadomo czy trzymać czy jak, ale warto je zwilżyć wodą zanim się przyłoży i wycisnąć powietrze z tego dziubka, powinny trzymać się same. Może się uda? A no i gratuluję tego szybkiego spadku wagi, i zazdroszczę trochę:)
OdpowiedzUsuńPrzecież nic złego w dokarmianiu nie ma :) Jak trzeba, to trzeba. Jeśli chodzi o nakładki, to ja właśnie w nakładkach karmię (Medela). Bez nich w ogóle chwytać nie chce, nawet ulubioną prawą pierś ;)
UsuńNo mam te same, bez nich ani rusz. A z butelką to wiesz jak jest- naczytałam się książek i internetów i chciałabym, żeby było idealnie- mlekiem płynąca kraina szczęśliwości, a tu niestety "se ne da"
UsuńMoja też się uśmiechała, jak zasypiała :))
OdpowiedzUsuńhttp://zapisane-wspomnienia.blogspot.com/
Lenka jest śliczna ma takie ładne oczka.
OdpowiedzUsuńCzas naprawdę szybko ucieka, takie maluszki rosną w szybkim tempie :)
Zapraszamy do nas. :)
Zanim się spostrzeżesz a Lenka będzie miała już oczek :-)
OdpowiedzUsuńTen uśmiech po karmieniu, tzw. anielski:)Zawsze mnie totalnie rozklejał mimo, że bezwiedny:)wiem jak ciężko funkcjonuje się bez snu, nic, normalnie nic mnie tak nie frustruje jak niewyspanie. Dlatego, życzę jak najdłuższych godzin snu!:)
OdpowiedzUsuńDajecie radę :-)
OdpowiedzUsuńZa miesiąc mam nadzieję, że też już będę tuliła mojego maluszka :-)
Trzymaj się dzielna Matko!
Śliczny Okruszek :) Jak szybko wracasz do formy, pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńTeraz masz fajny okres, bo Malutka nie jest jeszcze ruchliwa. Mój synuś będzie miał 10 miesięcy i już zaczyna raczkować. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ahh bym do tamtych czasów chętnie wróciła gdy miał miesiąc:)
OdpowiedzUsuńNo i super że jest już o wiele lepiej ! I oby tak dalej dziewczyny !
OdpowiedzUsuńJa zawsze szukałam tych uśmiechów u Małgosi, cudowne były :)
Zazdroszczę wagi ! Bo ja 6 miesięcy po porodzie a waga wciąż 4 na plusie! ;)
Rety, jaka pięęęęękna Lenka! Fryzjer wkrótce, nic się nie martw :))) Buźka dziewczyny i życzę dobrych humorków! x
OdpowiedzUsuń