Moje ciążowe zachcianki

14:24 Gosia Komentarzy: 15

Czytając o żywieniowych zachciankach, jakie miewają niektóre przyszłe mamy, doszłam do wniosku, że byłam wyjątkowo łaskawa. Dla mojego żołądka - bo oszczędzałam mu połączeń typu śledź przegryzany czekoladą. Dla męża - bo nie zdarzyło mi się wysyłać go nagle do sklepu w środku nocy (w środku dnia też nie).

Nie oznacza to, że żadnych ciążowych zachcianek nie doświadczyłam. Nie polegały one jednak na nagłym ataku chęci na coś egzotycznego i bliżej nieokreślonego (bądź bardzo dokładnie określonego, a zwykle przeze mnie omijanego szerokim łukiem). Miały raczej charakter trwającej kilka tygodni (bądź miesięcy) obsesji na punkcie konkretnego produktu.

Pierwszy trymestr w ogóle pominę milczeniem. O jakichkolwiek spożywczych fanaberiach nie było mowy. Choć przyznać muszę, że życie uratowała mi maca i wafle ryżowe (wprawdzie nie zmniejszały mdłości, ale przynajmniej byłam w stanie je przełknąć).

Początek trymestru drugiego upłynął mi pod znakiem kiszonych ogórków. W każdej ilości. Do kanapki, do zupy czy nawet przegryzane ot tak. Chwała mojej mamie, która zaopatrywała mnie w słoiki pełne tych zielonych, chrupiących i kwaśnych pyszności. Chęć na ogórki utwierdzała mnie w - jak się okazało błędnym - przekonaniu, że będę mieć synka.

Koniec drugiego trymestru i początek trzeciego to czas dominacji mandarynek. Zawsze lubiłam mandarynki, ale to, w jakiej ilości zjadałam je w tym czasie, przechodziło ludzkie pojęcie. Na szczęście trafiłam na dobry moment: zimę i świąteczny czas, kiedy to mandarynek w sklepie nie brakuje.

Od połowy trzeciego trymestru chrapka na mandarynki przeszła mi całkowicie. Ich miejsce zajęły jabłka. Również w każdej ilości. 3-4 owoce dziennie to minimum. Może dzięki temu uniknęłam słynnych ekhm zaparć. Ostatnio też czytałam newsa o tym, że spożywanie w ciąży 4 jabłek tygodniowo zmniejsza ryzyko wystąpienia astmy u dziecka nawet o 50 proc.!

Dochodzę do wniosku, że ogólnie nie jest źle. Moje ciążowe zachcianki dotyczyły głównie owoców i warzyw. Ale... muszę wyznać, że od kilku tygodni jakaś nieziemska siła ciągnie mnie w kierunku słodyczy. Opieram się, jak mogę, ale czasem skuszę się na kilka kostek czekolady albo Kinder Bueno (ubóstwiam!).

G.

15 komentarzy:

  1. Mnie do słodyczy jakoś specjalnie nie ciągnęło, za to królowały u mnie truskawki i arbuzy. Na szczęście na Węgrzech nawet zimą te owoce są dość smaczne. A w pierwszym trymestrze jadłam grzanki z żółtym serem. To było jedyne co mi na mdłości pomagało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w I trymestrze zajadałam się mandarynkami ale nie wiem czy to zachcianka czy to, że je bardzo lubię a był to grudzień więc wszędzie nimi pachniało ;) II Trymestr shake,lody i słodycze :( Pozdrawiam smyknapokladzie.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na początku ciąży szalalam na punkcie grapefruit'ów! A pod koniec kiedy doskwierala mi straszną zgaga zastanawiałam się jak to możliwe że ja je wogole jadłam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w I trymestrze żyłam na mandarynkach i frytkach... wszystko inne wywoływało u mnie niepożądane odruchy.... Za to teraz jem wszystko i na razie nie zauważam szczególnych zachcianek...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kinder bueno - moja miłość for ever :D
    U mnie mandarynki w trzecim trymestrze i kilka godzin przed porodem poszły w hurtowych ilościach. Ile miałam tyle zjadłam. Miałam kilogram - było mało. Miałam 3 kilogramy - zjadłam bez problemu ;)
    Oczywiście kiszone ogórki i u mnie górowały w 5 miesiącu ciąży - na weselu u kuzyna objadłam się jak nie wiem co - takie pyszne były :D
    Początek ciąży upłynął u mnie pod znakiem ogromnej niechęci do czekolady ale za to wielką miłością do kwasoty. Cytrynka w plastrkach w ciągu dnia była obowiązkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie też dopadły słodycze a przede wszystkim LODY!!! i to nie byle jakie, musiały być truskawkowe, teraz jem wszelakie serki, jogurty koktajle też truskawkowe;) owoców też dużo pochłaniam, czekoladzie powiedziałam stop ;) ale od czasu do czasu nie mogę się oprzeć kosteczce, tak kosteczce;) nie tabliczce ;P jak do tej pory bywało ;D Czas mandarynek i jabłek mi już minął ;) ale wczoraj zjadłam 3 pomarańcze ;P dziś rano 2 ;D Maksiowi baaardzo smakują, a jaką czkawkę ma po nich :D zachłanny jest :D mamy podobne zachcianki widzę ;) Pozdrawiamy !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez szalalm za pomaranczami i sokiem pomaranczowym - w kazdej ilosci! W III trymestrze nie moglam oprzec sie slodyczom, to bylo silniejsze ode mnie ;-) Za to w I trymeatrze nie moglam patrzec na slodkie rzeczy, a slone przekaski moglam jesc codziennie :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja miałam podobnie, w ciąży też jadłam określone produkty częściej niż bez ciąży, ale zachcianki typowe miałam większe... przed ciążą! Rzyganie trwające sześć miesięcy (pierwszy trymestr to totalna masakra i moje zarzekanie się że nigdy więcej żadnych dzieci i jak kobiety mogą to sobie robić drugi raz, trzeci trymestr - zgagi tak masakryczne że powodujące wymioty kilka razy dziennie) też mi jakoś jedzeniowo nie pomagały. Ostatnio ulubiłam sobie mango i jeszcze mi nie przeszło :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładne zdrowe zachciewajki ;)
    U mnie rządziły większość ciąży pomidory malinowe ;)
    Słodycze - wiadomo :) nie unikałam też zbytnio chipsów.. Ale od czasów ciąży przestałam lubić żarcie z McDonald i to mnie cieszy :D

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie pomidory, pomidory i jeszcze raz pomidory! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moją największą zachcianką są pomarańcze :)
    Mogę jeść i pić ich kilogramami :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj co do słodyczy też tak miewałam.. jak mi się zachciało to śniadanie,obiad i kolacja opierały się na ciasteczkach cukierkach i tego typu rzeczach :c Zapraszam do mnie na bardzo nietypowe sesje ciążowe :) niesamowite pomysły na pamiątkę z okresu ciąży http://progressbaby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Moja najwieksze zachcianki : mleczna czekolada, kanapki z dzemem, pomidory:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzę ładnie się rozpieszczasz, ale o to chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam podobnie, poprostu chce mi się czasami czegoś, ale nie byłby to koniec świata jakbym tego nie zjadła. Nie doświadczam chęci na dziwne niezidentyfikowane połączenia smakowe. Czasami jest chęć na Pizze, zupę ogórkową, czekoladę, owoce lub wrzywa ale powiedziałabym nic specjalnego. :) Cieszę się że etap mdłości mam już za sobą, bo nie było ciekawie. Nawet z piciem wody miałam problemy. :/
    Pozdrawiam i zapraszam
    https://bycfit.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń