Ciążowy must have: balsam przeciw rozstępom Palmer's
Długo szukałam idealnego balsamu. A że moja skóra go potrzebowała, widać było na pierwszy rzut oka. Przetestowałam kilka kosmetyków, ale żaden nie przekonał mnie w 100 proc. Albo miał nieprzyjemny zapach, albo był niewydajny, albo po prostu nie nawilżał. Wtedy trafiłam na balsam przeciw rozstępom Palmer's.Alleluja!
Balsam ten to prawdziwy hit wśród kobiet w ciąży - i wcale mnie to nie dziwi. Po pierwsze, doskonały skład. Zwykle producenci chwalą się, że ich kosmetyk zawiera np. masło shea. Kiedy jednak spojrzymy na etykietę, okazuje się, że to biedne masło shea nieśmiało ukryło się gdzieś na końcu spisu, wyprzedzane przez konserwanty, ftalany i inne cuda. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Kluczowe substancje zajmują ścisłą czołówkę. Na liście znajdziemy m.in. masło kakaowe, olej kokosowy, wspomniane masło shea, olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej, olej arganowy, kolagen, elastynę. Wyobrażacie sobie lepszą kompozycję? Ja nie.
Po drugie, konsystencja i zapach. Nie przepadam za kosmetykami o mdłym, landrynkowym aromacie. Choć balsam Palmer's ma słodki kakaowy zapach, to jest on wyjątkowo przyjemny i odprężający. Do gustu przypadła mi też konsystencja. Nie za gęsta, nie wodnista. Idealnie się rozprowadza na skórze.
Po trzecie - i najważniejsze - balsam naprawdę działa! Wystarczy wspomnieć, że właśnie wkroczyłam w 8. miesiąc, a na skórze nie ma ani jednego, nawet najmniejszego rozstępu. Być może po części to zasługa genów: moja mama po dwóch ciążach może pochwalić się gładką skórą. Ale umówmy się, geny to nie wszystko. Nawet najlepszym genom trzeba pomóc odpowiednią pielęgnacją.
Polecam z czystym sumieniem!
Cena: ok. 25 zł.
G.
16 komentarze: