W końcu!
W końcu budzę się pełna energii o 7, zamiast o 10.W końcu ze smakiem zjadam śniadanie i popijam je zieloną herbatą, zamiast raczyć się herbatnikiem i łykiem wody.
W końcu mogę snuć plany na kolejne dni, nie zastanawiając się, czy aby na pewno dam radę gdziekolwiek się ruszyć.
Jednym słowem: w końcu czuję, że zaczął się drugi trymestr.
Alleluja!
G.
Jak to w radiu mawiają: alleluja i do przodu!
OdpowiedzUsuńSuper, że wychodzisz z kryzysu.
SMACZNEGO!
Dzięki :) a u Ciebie jak samopoczucie? też doświadczasz błogosławieństwa drugiego trymestru? :)
UsuńChwilowo nie mam czasu doświadczać żadnych błogosławieństw, bo kończę pilne projekty i wszystko razem przypomina bardziej przekleństwo niż błogosławieństwo: na przemian chce mi się spać i nie mogę spać z powodu stresu niedokończonych rzeczy. Ale powoli z tego wychodzę i zacznę się delektować wszystkim dookoła. :)
UsuńTeraz będzie już z górki, chociaż czasami 3 trymestr potrafi dać "czadu" bardziej niż pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńnie strasz mnie ;) pozwól mi się cieszyć drugim trymestrem ;)
UsuńJestem na tym samym etapie i musze przyznać że pomimo poprawy w drugim trymestrze to w tej ciąży szału nie ma... fajny blog i miło tak poczytać że ktoś przechodzi przez to samo co ja :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńgratuluję:) rzeczywiście II trymestr jest the best! ciesz się ile wlezie!!
OdpowiedzUsuń